Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112823.66 kilometrów w tym 30192.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 573362 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100 km

Dystans całkowity:38137.30 km (w terenie 12485.50 km; 32.74%)
Czas w ruchu:1617:53
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:74.70 km/h
Suma podjazdów:232875 m
Suma kalorii:38927 kcal
Liczba aktywności:537
Średnio na aktywność:71.02 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • DST 55.95km
  • Teren 43.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 19.29km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 474m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Powybierać nowe ścieżki

Środa, 25 lipca 2018 · dodano: 26.07.2018 | Komentarze 3

Wy też tak macie, że jadąc autem czy innym środkiem transportu wypatrzycie jakieś ścieżki i potem nie dają Wam spokoju? No to dziś pojechalim sobie takie ścieżki posprawdzać, wybrać sobie co ładniejsze na stałe warianty dojazdowo - łącznikowe, znaleźć jeziorko i kamieniołom na mapie zaznaczone, słowem, powłóczyć się po okolicy.
Tutaj wpis będzie dłuższy bo to wczoraj było i coś niecoś jeszcze pamiętam.
Na początek podążamy przez Hutę i nowym wariantem do Olsztyna. DO jest trudniej niż Z bo niemal do końca mocno pod górę. Ale pola i lasy, przez które podąża rowerzysta nadal równie ładne.
W Olsztynie jedziemy obok spichlerza niewygodnym, kamienistym duktem. Lepiej nie wjeżdżać do lasu tylko podjechać do zamku wzdłuż niego po normalnym polu i już. A tak to żeśmy się namęczyli i nawyrzekali tylko.
No dobrze, teraz obok zamku i piaszczystym zjazdem dojeżdżamy do czerwonego szlaku rowerowego, którym podążamy do Zrębic. Po dojeździe do asfaltu przecinamy go i podążamy ul. Rędzinową do końca. Potem borem, lasem do DK 46, przecinamy i jedziemy pięknym, leśnym odcinkiem wprost do jeziorka. Na mapie to Las Ciecierzyn. Następnie podążamy duktem dość podmokłym, trzeba uważać by nie zjeżdżać tu po opadach. Po drodze miał być kamieniołom lecz wszystko fest zarośnięte, wypatrzyłam tylko wypełnione wodą zapadliska.
Ów dukt prowadzi nas do niebieskiego szlaku pieszego, którym podążamy kawałek do Turowa, gdzie ponownie skręcamy tu i tam, włóczymy się po polach by ostatecznie wylądować w Srocku przy początku nowych ścieżek nordic walking, które ostatnio wymalował Rafał. Proponuje on by je objechać i tu zaczęły się dla mnie schody bo ino mu się ślepia zaświeciły i... POSZLI!!! Nie mogłam za nimi nadążyć, jedynie Dreju zwalniał, co bym dojechała. Przyznam, że byłam już bliska porzucenia tych chartów i zjechania do leśniczówki jakąkolwiek dróżką, gdybym tylko wiedziała, którą na pewno bym tak wnet uczyniła. A tak to pozostało gnać za nimi. Wreszcie objazd się skończył i wrócilim do domu.
Fajna wycieczka, szkoda tylko, że sił mało.







Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 62.60km
  • Czas 03:07
  • VAVG 20.09km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Podjazdy 1255m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Kolštejn

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu.
Wczoraj ustalono trasę tak, by dla każdego było coś miłego. Czyli dla mnie zamek dla chłopców podjazd na Červenohorské sedlo.
Rano pakujemy graty, pożegnać kwaterę i jedziemy do Jesenika, gdzie zostaje auto. Następnie podążamy do miejscowości Ostružná, normalnie, główną drogą. W tym miejscu rozdzielamy się, gdyż Rafał uparł się na jazdę szlakiem a ja wiem czym to pachnie i wolę jechać do Brannej tak jak do tej pory. Marcinowi także nie uśmiecha się jazda szosą po kamieniach, toteż idzie w moje ślady. Sprawnie dojeżdżamy na miejsce, Branna jest małą ale bardzo ładną miejscowością, ze średniowiecznym klimatem. 
Niestety sam zamek (XIV w.)... Hmmm... Jest taki jakby mało przyjazny. Dziko tam jakoś tak. Prace renowacyjne trwają i może to wszystko po prostu wymaga czasu by stał się weselszym miejscem? Nie wiem...
W planie było zwiedzanie zamku ale zamiast tego wrócilim na rynek (znacznie milsze miejsce) by zwiedzić pobliską cukiernię (jeszcze milsze miejsce). W międzyczasie przybywa Rafał (kamienie zmusiły go do odwrotu) i wszyscy razem jedziemy przez Nove Losiny, właściwie wspinamy się, bo to solidny podjazd. Wreszcie wjeżdżamy między dwa ramiona gór i zjeżdżamy do początku podjazdu na Červenohorské.
Tak jak wczoraj i dziś szaleją tam motocykliści, trochę mało przyjemnie podjeżdżać wśród ryczących maszyn, wiem, droga jest dla każdego ale te ich popisy i hałas są nieco męczące. 
Podjeżdżałam ile tylko sił, dla siebie, PR wskoczyły, by na końcu wyjazdu usłyszeć, że się leniłam. Doskonale wiem, że jeżdżę mizernie, słabo, wolno, że nie mam ani sił ani techniki, że blado wypadam w stravovych statystykach. Oraz że wszystkiego się boję. Nie trzeba o tym przypominać. Chyba na jakiś czas odechciało mi się roweru. Powrót do auta i do domu. Na plus trzeba dodać, że to pierwszy wyjazd w Jeseniky (z czterech) na którym nie padało. Pod względem pogodowym było super. Foty:
Branna. Ratusz w remoncie:

Branna. Zamek Kolštejn:

Powrót wzdłuż rzeki (chyba Białej Głuchołaskiej):




  • DST 85.40km
  • Czas 04:30
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Rafałowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uzdrowisko Priessnitza

Piątek, 15 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Jeseniky. Fajnie znów je odwiedzić. To bardzo ładne góry, spodobają się i rowerzyście, i piechurowi.
Pierwszego dnia spokojna wycieczka po okolicznych górskich dróżkach. Celem jest Jesenik .Zajrzeliśmy też do uzdrowiska Priessnitz. Warto tam podjechać (a podjazd jest solidny...) bo z tarasu rozciągają się piękne widoki na góry. A główną atrakcją są obrotowe ławeczki.









  • DST 96.10km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 15.46km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 659m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlakiem Majora Hubala

Niedziela, 10 czerwca 2018 · dodano: 13.06.2018 | Komentarze 0




  • DST 62.89km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 15.03km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uroczysko Bogdaniec

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 5

Piękne miejsce odkryte plus parę km prowadzenia rowerów w poszukiwaniu zagubionego klucza:)

Wszystkie wpisy uzupełnię w sobotę, słowo!
Właściwie to celem wycieczki było wzgórze Kadzielnia i jaskinia, którą Goździk wyczaił na swojej mapie, ale koniec końców żeśmy tam nie dotarli z przyczyn technicznych. A jakich? Odpowiedź poniżej:
Do południa druga praca, z kotem do weterynarza i tym podobne. O 13.00 można jechać. Na początek Dębowcówką, potem kluczyliśmy w poszukiwaniu dojazdu do Użytku Ekologicznego "Zapadliska". Użytek odnaleziony lecz zwiedzać nie za bardzo można, chyba, że w kaloszach. Zresztą nie ma co po obszarze chronionym łazić.
Jedziemy dalej: do pomarańczowego rowerowego, do Dębowca, obok leśniczówki ale za leśniczówką w drugą ścieżkę w prawo. Średni to był wybór bo piachu pełno ale dało się jechać. W ogóle tośmy dziś przez tony piachu przejeżdżali, po piachu podjeżdżali i w piachu zjeżdżali. Ale taki już urok Jury a chcieliśmy pojeździć nowymi ścieżkami. Po pewnym czasie dojeżdża się do zielonego szlaku pieszego w Biskupicach. Ów szlak jest w tym miejscu bardzo fajny, wspina się polną dróżką na strome wzgórze (na którym rozsiadły się Biskupice) gwarantując piękne widoki (i hektolitry potu). Po dojeździe do asfaltu jedziemy prosto, asfalt zaraz się skończy a my zjeżdżamy fajnym zjazdem przez pola. Potem tośmy trochę kluczyli by dojechać do piaskowni w Zaborzu. Warto tam przybyć by zobaczyć jak gruba jest warstwa jurajskiego piachu oraz zobaczyć nietypowe ogrodzenie piaskowni. Tworzą je ogromne korzenie i karpy rzucone jedne na drugie. Naprawdę ciekawy widok.
No dobrze, jedziemy dalej. Zdjęcia piaskowni nie zrobiłam bo wjechaliśmy na jej teren podczas pracy i nie wiem jak by to było potraktowane. Prawdę mówiąc nie wiem czy to obiekt strategiczny? Chyba nie... To w końcu można fotografować czy nie?...
Oczywiście dalej wciąż podążamy w terenie. Dojeżdżamy do Siedlca. To tu znajduje się wzgórze Kadzielnia. Na mapie wjazd nań jest zaznaczony przy ulicy Źródlanej. Krążyliśmy tam w kółko ale między domami nie było żadnej ścieżki:( Może z drugiej strony coś jest ale to by trzeba mieć więcej czasu. Wobec tego postanowilim udać się do drugiej grupy skał, które z mapy tak ładnie się do nas uśmiechają. I warto było bo w ten sposób odkryliśmy Uroczysko Bogdaniec. Piękne miejsce, tak blisko a nigdy wcześniej tam nie byliśmy... 
Powrót czerwonym pieszym, gdzie Rafał ostatnio zgubił klucz do domu, niestety mimo prowadzenia rowerów kluczy nie odnaleziono. Do Cze-wy wracamy przez Sokole Góry i pożarówką. Kilka zdjęć poniżej. Muszę znów to powiedzieć: piękna ta nasza Jura. Cudna.
Pierwsze dwa zdjęcia to poszukiwania Zapadlisk:


I same Zapadliska:

A tak wygląda podjazd na zielonym szlaku pieszym w Biskupicach:

A tu ogrodzenie wokół piaskowni "Zaborze":

Podjazd w Siedlcu (tuż przed skrętem do Uroczyska):

I wreszcie zdjęcia z Uroczyska Bogdaniec:








Kategoria 50 - 100 km, Jura


  • DST 65.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich

Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 21.05.2018 | Komentarze 2

Drugi dzień pobytu u Goździków. Rankiem do Głowna przybywa Domino, kończymy śniadanie i w drogę. Prowadzi Mariusz a celem wycieczki są Brzeziny. Na początek objazd Głowna. Dąb Wolności, dwór pani Komorowskiej (mieści Urząd Stanu Cywilnego) i pałac Jabłońskich (kiedyś mieścił Muzeum Regionalne ale zbiory wywieziono a pałac stoi pusty).



A dalej podążamy sobie polami, lasami, przez różne miejscowości, słoneczko świeci, wokół zielono, czasem gdzieś sobie przysiądziemy na słoneczku... Mijaliśmy też sporo Miejsc Pamięci.



I tak oto dojeżdżamy do Brzezin. Pierwsze kroki kierujemy do Muzeum Regionalnego, mieszczącego się w neogotyckim Pałacyku Buynów z 1903 r. (w którym urodził się i spędził dzieciństwo aktor Zbigniew Zamachowski, jednak zimno tam jak pierun, toteż nie zazdrościmy mu wcale a wcale). I tu miła niespodzianka. Turysta zwykle kupuje bilet, dostaje pieczątkę i na zwiedzanie idzie sam, może sobie poczytać tablice, obejrzeć eksponaty i to wszystko. Ale nie w Brzezinach. Tutaj kupiliśmy bilety a następnie Pani Przewodnik oprowadziła nas po wystawach i opowiedziała tyle ciekawych rzeczy, że nie byliśmy w stanie wszystkiego zapamiętać. Tyle historii i anegdot z życia dawnych mieszkańców, że nie pomyślałbyś, Drogi Czytelniku, ileż się to w tym, niedużym przecież, mieście działo. W muzeum siedzieliśmy prawie 2 godziny, aż się Goździk (pilnujący na zewnątrz rowerów) zaniepokoił:)) Polecam Muzeum Regionalne w Brzezinach tylko ubierzcie się ciepło:))




Następnie jedziemy zobaczyć miejsce po zdewastowanym kirkucie:

Pora wracać. Wjeżdżamy w lasy i podążamy super ścieżkami przez Uroczysko Tadzin - Szymaniszki

A potem podążamy już prosto do Głowna. W Dmosinie żegna nas Dominik (miło było poznać, do następnego:) ) który wraca do Łodzi a my jedziemy do Głowna na obiadek. Niestety, musimy już spakować się i wracać do Cze-wy. 
Pobyt w Głownie jak zawsze super udany, super gospodarze, super wycieczki, pyszne jedzonko... Tereny takie zielone, soczyście zielone, mnóstwo kwitnących biało akacji, żółte irysy na rozlewiskach (pierwszy raz widziałam dziko rosnące irysy), wiele stawów i rozlewisk, różowo-żółto-czerwone łąki i barwne kwiaty w ogródkach tworzą swojski obraz łódzkich dróg i ścieżek. Tutaj nigdy nie dopada mnie znużenie, nie patrzę na licznik, tylko jadąc oglądam się na prawo i lewo podziwiając te wszystkie kolory. Super wyjazd.





  • DST 55.10km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 12.07km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Podjazdy 1478m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Filipka

Niedziela, 6 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 1

Ostatni dzień wyjazdu. Marcin i Robert jadą na dłuższą trasę. Natomiast ja nie mam już sił i jedziemy z Rafałem na łatwiejszą. Łatwiejszą... 1500 m przewyższenia na 55 km... 
Nasza trasa to takie większe kółeczko po rowerowych szlakach. Na początek podjazd na Filipkę, potem pod grzbietem Stożka, zjeżdżamy do miejscowości Sance i potem znów do góry szlakiem 6081 i cały czas tym szlakiem, potem do Milikova i powrót do auta, gdzie czekamy na chłopaków. Nie powiem, bardzo fajna trasa, miło się jechało.
Zapakować rowery i do domu, koniec urlopu.







  • DST 67.80km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 14.17km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Radhošť

Sobota, 5 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 0

Dziś ciut cieplej ale nadal wieje przenikliwy, zimny wiatr, który towarzyszyć nam będzie już do końca wyjazdu. 
Miejscem startu są Trojanovice. Parkingów tam pełno, wprawdzie płatne, ale co tam.
Przed nami 10 km podjazdu na Pustevny, jako wariant podjazdowy wybieramy szlak rowerowy o nazwie "Radhošťská" licząc, iż nie będzie tam ludzi. I słusznie, na szlaku pustki i spokojnie podjeżdżamy. Nie jest tak strasznie stromo ale przyłożyć się trzeba. W jednym miejscu gubię szlak ale prędko udaje się go odnaleźć i dołączyć do Rafała i Marcina. Na Pustevnym ludzi tłum, wszyscy idą na Radegasta (górę, nie piwo, bo jest też trunek o tej samej nazwie, choć na to może także idą). Sam wierzchołek ma 1106 m npm. Znajdziemy tam figurę słowiańskiego boga Radegasta a po sąsiedzku przed swoim kościółkiem stoją św. Cyryl i Metody. Pewno gdy turyści sobie wreszcie pójdą całe towarzystwo wspólnie piwo pije ale na razie dla niepoznaki szczerzą na siebie kły.
Na górze tak mocno wieje i jest tak zimno, że jesteśmy tam tylko chwilę. Zjeżdżamy (a miejscami podjeżdżamy) szlakiem rowerowym do miejscowości Horni Bečva. Mieliśmy jechać dalej, na wieżę widokową Miloňová ale gdy widzę na mapie dwa potężne grzbiety, przez które trzeba się doń przedrzeć... Ból nóg dobitnie świadczy o tym, że to nie dla mnie, że trzeba powiedzieć: dość. Pierwszy raz tak strasznie bolą mnie nogi na wyjeździe... Na każdej górce walka z bólem. Ani chybi starość... 
W każdym razie Marcin i Robert jadą dalej a Rafał i ja wracamy szlakami rowerowymi (robiąc spore koło) z powrotem na Pustevny, gdzie czekamy na chłopaków. Potem wszyscy razem wracamy do auta.














  • DST 79.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:09
  • VAVG 15.34km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 2586m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lysá Hora

Piątek, 4 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 0

Drugi dzień męczenia. Dziś jest bardzo zimno i mglisto. Człek nie bardzo ma ochotę na rower wyłazić, lecz cóż... Trzeba jechać. Auto zostaje w miejscowości Pražmo, skąd mamy 8 km do początku podjazdu na Łysą Górę. Sam podjazd jest asfaltowy, do pokonania mamy 8.5 km oraz 694 m przewyższenia. Rowerzysta wdrapuje się na wysokość 1308 m npm. Podjeżdżając całą drogę marzę o malinowym napoju serwowanym na wierzchołku...
Zwykle na szczycie kłębi się tłum piechurów i rowerzystów, lecz dziś mamy dzień powszedni, do tego bardzo zimno, mgła i wieje, może dlatego na górze jest jedynie kilka osób. 
W jednym z hoteli jemy zupę, jest i upragniona "Malinova", można się też ogrzać. Po odpoczynku foty na wierzchołku i zjazd ale tylko kawałek bo zaraz skręcamy na prawo i szlakami rowerowymi zjeżdżamy do zbiornika Šance. Jedziemy wzdłuż jego brzegów do miejscowości Stare Hamry. Potem szlakiem rowerowym na Bilý Křiž, potem niebieskim pieszym, potem Visalaje, Moravka i powrót do auta.











  • DST 76.20km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 12.63km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 1942m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pierwsze kroki w Beskidzie Śląsko - Morawskim

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 2

Parę dni wolnego. Zatem zapakować się i kierunek Czechy. Tym razem Beskid Śląsko - Morawski. Parę lat temu byliśmy tam na piechotę (przy okazji zdobywania MOT) i raz na rowerkach, to niedaleko a tereny chyba warte odwiedzenia. Gdybym wiedziała, co mnie tam czeka...
Dość sprawnie dojeżdżamy na miejsce, auto zostaje w Ligotce (na tym parkingu, co ostatnio) wypakować rowery i... Jedziemy. Ale tylko chwilę, bo za rogiem droga staje dęba a nam wymyka się "Ło Matko Bosko Częstochowsko..." Wprawdzie nie należy nadużywać Świętych Imion, lecz jeśli na 3 kilometrach robisz 500 m przewyższenia, to sam, Drogi Czytelniku, rozumiesz... Tym sposobem, pełznąc powoli (nachylenie 15-20%) dojeżdżamy na Godulę (738 m npm). Potem pojechaliśmy na kółko po szlakach rowerowych, sporo terenu, często kamienie i ciągle nachylenia takie, że przekleństwa same się wymykały... Byliśmy też pod kaplicą na Kozubovej. Zainteresowanym mogę przesłać ślad. Trasy piękne, naprawdę, wszystko do podjechania czy zjechania, bardzo ładne. Jedynie nachylenia dały mi w kość ale jakoś to wszystko podjeżdżałam, co bardzo cieszy. Tylko raz zlazłam z roweru nie mając sił i raz bo szlakiem jechała furgonetka (!!!) i nie było miejsca. Parę zdjęć: