Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32296.03 km (w terenie 6291.00 km; 19.48%)
Czas w ruchu:1356:25
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:165274 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:268
Średnio na aktywność:120.51 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 161.36km
  • Czas 06:45
  • VAVG 23.91km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 1019m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podzamcze

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 4

Próba zmierzenia się z dłuższym dystansem. Padło na Podzamcze nieco inną niż zwykle trasą.
Jedziemy do Mstowa i dalej standardowo przez Skrzydlów i Rzeki Wielkie, Garnek do Świętej Anny. Przy sanktuarium przerwa na zwiedzanie i kanapkę.
Jedziemy dalej: Przyrów, Drochlin, Lelów. Zaczynają się góreczki. Sokolniki, Kostkowice, Kroczyce. Dotąd jest raczej z wiatrem. Przyłubsko, Kiełkowice i wreszcie dojeżdżamy do Podzamcza. Nas liczniku prawie 100 km. Chcieliśmy podjechać pod zamek ale droga jest zamknięta. Ludzie i tak tam chodzą ale my zawracamy, nie chce się przeprowadzać rowerów. Na rynku przerwa na kolejną kanapkę, chwila odpoczynku i pora zbierać się w drogę powrotną.
Teraz będzie bardziej pod wiatr. Bzów, Kromołów, Parkoszowice, Włodowice, Kotowice, Mirów, Żarki, Wysoka Lelowska, Masłońskie, Poraj, Kamienica Polska, Zawodzie, Korwinów i na koniec jeszcze po śliczne maseczki od Pani Misiowej.
Dawno nie było tyle km. Jechaliśmy sobie spokojnie, na drogach względny spokój, panował miły chłodek. Fajnie, że się udało.

Święta Anna sanktuarium:

Park przy sanktuarium:

Jurajskie pagórki:

Kroczyce:

Widać już ruiny Zamku Ogrodzieniec:

Ruiny pałacu (XVII w.) we Włodowicach:


Kategoria powyżej 100 km, Jura


  • DST 125.06km
  • Czas 04:55
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 545m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cielętniki

Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 2

Sobota wolna, pogoda dobra... Teoretycznie zalecają siedzieć w domu ale jednorazowe wyjście na rower nie jest zabronione. Zwłaszcza, że postojom w sklepach mówimy: "Nie". A wczoraj znowu w pracy nr 2 rozmawiałam z pewną mądrą panią dr. Ona z kolei czytała, że osoby zdrowe powinny płuca pomęczyć, co by je wzmacniać. I bądź tu mądry... W każdym razie mijały nas dwa radiowozy i nic. Więc na razie można jeździć. A z drugiej strony co myśleć o osobach, które codziennie jeżdżą po sklepach i aptekach? Zamiast od razu solidniejszy zapas zrobić... Mamy takich, którzy muszą się w aptece odmeldować codziennie... To jest dopiero zagrożenie a nie taki rowerzysta jadący lasem czy pustą drogą...
Pogoda cudna, przeto rozsądniej unikać obleganych fragmentów Jury. Bo ludzi w lasach z pewnością będzie mnóstwo... Przejrzałam mapy i wybrałam kierunek północny. Rafał zapisał sobie plan trasy i będzie nawigował.
Mstów, Skrzydlów, Witkowice, Jacków, Widzów. Po przecięciu krajówki pierwsze Miejsce Pamięci.

W Cielętnikach rosła niegdyś piękna lipa. 500-letnia i tak ogromna, że kościół, obok którego rosła, wydawał się zabawką. Była największą lipą w Polsce. Zaglądaliśmy tam od czasu do czasu podziwiając jej urodę. Tak było do października roku 2017... Wtedy orkan Ksawery zniszczył to piękne drzewo... Pozostał tylko jeden fragment. Z czasem drzewo może się odrodzi. Na pewno nie będzie już tak potężne jak przedtem ale grunt, że żyje. Podążamy tam przez Zbereżkę, Zawadę, Zabrodzie, Graby.

Po drodze dojrzeliśmy bociusia w gnieździe.

W Cielętnikach znajdziemy jeszcze dwór (teren prywatny ale dopóki drzewa nie mają liści można go dojrzeć) oraz Miejsce Pamięci. Jeszcze tam nie byliśmy ,przeto jedziemy. Znajduje się obok leśniczówki, na końcu drogi asfaltowej. Upamiętnia starcie między oddziałami AK a siłami niemieckimi w 1944 roku.

Trzecie Miejsce Pamięci znajduje się tuż przy drodze, między Cielętnikami a Dąbrową Zieloną. Również związane z walkami w 1944r.

Z Dąbrowy Zielonej jedziemy do Świętej Anny. Następnie Przyrów, Sieraków, Julianka, Żuraw, Kobyłczyce, Małusy, Kusięta i dom. Miało nie wiać a wiało. Muszę sobie brać więcej jedzenia bo ostatnie 35 km przebyłam na oparach paliwa.




  • DST 129.79km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Podjazdy 607m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gidle

Niedziela, 8 marca 2020 · dodano: 08.03.2020 | Komentarze 0

Szosowa wycieczka w 5-osobowym składzie. Kierunek Gidle lecz nieco inną trasą. Rafał wymyślił by pojechać w stronę Kruszyny i potem odbić na Gidle.
Jedziemy przez Kusięta, Małusso, Mstów, Skrzydlów, Nieznanice, Widzów. Tutaj foto przy stadninie. Jej historia sięga XIX wieku, należała do Lubomirskich. Konie widzieliśmy ale niestety zdjęcie wyszło bardzo ciemne.

Teraz przymusowy 3-kilometrowy off-road ale nie jest źle, droga porządnie ubita, lepsza niż niejeden asfalt.


Kolejna miejscowość na trasie to Pławno. Ma ładny rynek, jedziemy także zobaczyć dwór z XIX wieku. Mieści przychodnię i dom dla seniorów. W tygodniu na teren parku pewno można wejść, jednak dziś zamknięte i foto przez dziurę w bramie.

Z Pławna niedaleko do Gidel gdzie urządzamy przerwę, oczywiście w Gidle Cafe. Na serniczek zasłużyliśmy.
Pora kierować się z powrotem na Cze-wę. Podążamy obok kopalni piasku Ruda, kawałek dalej przełazimy przez błoto (most w remoncie), w Zawadzie skręcamy na Pacierzów, lądujemy w Garnku a stamtąd jedziemy do Przyrowa. Teraz skręt na Wiercicę (dobry asfalt i zerowy ruch).

(foto: Robert)
Julianka, Żuraw, Zagórze, Bukowno, Turów, Olsztyn, Kusięta i dom.
Bardzo fajna wycieczka, super mi się jechało. Tempo żwawe jak dla mnie ale to dobrze. Na górkach bliżej Cze-wy nogi bolały fest ale i tak jestem zadowolona.




  • DST 115.05km
  • Czas 04:58
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 536m
  • Sprzęt Merida Scultura
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gidle

Niedziela, 1 marca 2020 · dodano: 01.03.2020 | Komentarze 3

Rano padało, poczekaliśmy więc aż obeschnie i w drogę. Wymyśliłam Gidle. Podążamy tam przez Kusięta, Małusy, Mstów, Skrzydlów. Wokół dworu Reszków w Skrzydlowie pojawiło się nowe ogrodzenie i tabliczki zakazu wstępu. Chyba już nie będziemy mogli tam zaglądać. A szkoda, bo park ładny. I historia rodzeństwa Reszków niezwykle ciekawa, kariery jak z bajki. Należały do nich dwory i pałace w Skrzydlowie, Borownie, Kłobukowicach, Garnku, Kłomnicach, Witkowicach, Chorzenicach a mimo to mam wrażenie jakby mało kto o tym wiedział, jakby ta pamięć zanika... Na zdjęciu kaplica z 1830 r. Położona jest na wyspie.

Kolejne na trasie są Rzeki Wielkie (tutaj dwór z XVIII wieku trzyma się świetnie, mieści przedszkole, na teren parku można wejść) oraz Garnek (dwór spłonął po wojnie, zachowała się część parku oraz budynek stróżówki, ma bardzo ciekawy wygląd, jest położony przy drodze, obecnie mieści bibliotekę). Stąd już blisko do Gidel, jeszcze kawałek i jesteśmy. Do sanktuarium tym razem nie jedziemy bo w niedzielę jest tam dość nerwowo, lepiej zaglądać w tygodniu. W Cafe Gidle przerwa na herbatę i sernik. Wszystko jak zawsze pyszne. Można też obejrzeć kolekcję starych fotografii.
Po przerwie z powrotem do Garnka. Gdy na chwilę zatrzymujemy się by poprawić siodełko przychodzi do nas lokalny piesek. Wygląda dobrze, zadbany, jeść nie chce ale głaskanie jak najbardziej.
W Garnku skręt w stronę Świętej Anny. Wietrzysko dokucza, jednak jedziemy wycieczkowo więc nie jest źle.
W Przyrowie skręcamy na Sieraków by uniknąć jazdy wojewódzką. Jednak na tamtejszych polach wywiało nas niemiłosiernie. Za to spokój.

W Juliance skręt w prawo i za kawałek w lewo na Żuraw. Następnie Zagórze, Bukowno, Przymiłowice, Olsztyn, Kusięta i dom. Całkiem ładny dystans wskoczył.


Kategoria powyżej 100 km


  • DST 123.26km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 18.04km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 746m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzepice

Sobota, 21 września 2019 · dodano: 09.10.2019 | Komentarze 0

Rafał pojechał w góry z PTTK zatem by nie siedzieć w domu pomyślałam o terenach LGD Zielony Wierzchołek Śląska. Jemu te tereny się znudziły a mnie wcale.
Rozesłałam wieść o wycieczce i zebrała się całkiem liczna ekipa: Aga, Ewa, Kasia, Andrzej, Krzysiek, Maciej, Sylwek i przewodnik czyli ja. Trasa znana i lubiana: sporo terenu, historyczne ciekawostki i ładne widoki. Zatem w programie:
Pałac w Kłobucku:

Mokra. Miejsce Pamięci Bitwy pod Mokrą oraz Izba Pamięci. Mamy szczęście, w soboty jest otwarta. Wstęp bezpłatny. Zakupić tam można drobne pamiątki związane z bitwą. My wybraliśmy magnesy z ciekawą grafiką.


Rębielice Królewskie. Rębielska Góra i śliczny kamieniołom.


Fortalicjum w Dankowie. Szkoda, że niszczeje...

Krzepice. Rynek, miejsce po zamku, ruiny synagogi i kirkut. Na rynku jemy obiad, w pizzerii rowerzyści jak zwykle mile widziani, pan specjalnie dla nas otwiera ogródek.


Rezerwat Modrzewiowa Góra (bez zdjęć) oraz Panki. Kościół i ładnie zagospodarowany staw (niegdyś był źródłem wody dla huty, na miejscu której stoi teraz kościół):

A z Panek lasami do miejscowości Jezioro (użytek ekologiczny "Bagno w Jeziorze") i do Blachowni. Jeszcze kawka i gofry, odrobina błądzenia z pobliżu autostrady i tuż po zapadnięciu zmroku wracamy do Cze-wy.





  • DST 102.89km
  • Teren 60.00km
  • Czas 06:10
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 713m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uroczysko Krywałd

Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 19.08.2019 | Komentarze 0

Dawno, dawno temu byliśmy wraz z Yackiem nad pewnym źródłem niedaleko miejscowości Brusiek. Owo miejsce chodziło za mną od dawna. Rafał kręcił nosem, że okolice Koszęcina znane przecież ale jak się baba uprze to wiadomo... No to załatwione: jedziemy. Raz na parę lat można. Drugim celem jest klimatyczny bar "U Celiny" zachwalany przez Ciorana. Odgrzebałam starą wycieczkę i okazało się, że już tam byliśmy ale przecież raz na parę lat można, jak już wspomniałam...
Wraz z nami wybrali się Ewa, Sylwester, Maciej i Parker. Na początek chaszczing. Coś nowego, prawda?...

Tak oto rozmaitymi ścieżkami, mniej lub bardziej zarośniętymi, docieramy do Koszęcina. Rafał chciał go ominąć ale nie ze mną te numery. Zagoniłam go na właściwe ścieżki, czyli przerwa na rynku na różne smakołyki, następnie wizyta w pałacu, potem cmentarz ewangelicki, o którym dowiedzieliśmy się od Maćka a na koniec drewniany kościół św. Trójcy. Mamy szczęście: jest otwarty bo strojony na ślub.




Nasz cel już blisko. Ukryty pośród wspaniałych lasów. Jeszcze chwilka i jesteśmy na miejscu. Parker doczytał, że zwie się Uroczysko Krywałd.




Tuż obok przepływa Mała Panew:

Sami widzicie, że warto jechać tyle km by podziwiać to miejsce. Długo tam siedzimy. Wreszcie zbieramy się w dalszą drogę, na obiad U Celiny w Piłce. Jedzenie pyszne. Wnętrze baru:

Dziś jeszcze dwie atrakcje. Pierwszą jest cmentarz żydowski w Cieszowej. W 2008 roku trąba powietrzna zniszczyła rosnące tam wiekowe drzewa jednak na szczęście po tym nie wycięto ich całkiem, jedynie skrócono. Na kikutach wyrosły nowe gałęzie i powoli drzewa odradzają się.


I na koniec wizyta przy Diabelskim Kamieniu w Olszynie, którego historię już opisywałam.

Dla mnie była to chyba najlepsza wycieczka w tym roku. Zero bólu gnatów, nerwów i patrzenia na licznik ile jeszcze... Warto byłoby powtórzyć jesienią gdy lasy mienić się będą czerwienią i złotem.




  • DST 106.70km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 609m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bytom Wąskotorowy

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · dodano: 10.08.2019 | Komentarze 0

Wycieczkę wymyślił Rafał. Wybrał się z nami Maciej. Dziś wczesna godzina wyjazdu: pociąg mamy 6.26. Kolejka wąskotorowa odjeżdża z Bytomia 9.00, kursuje tylko 2 x dziennie. W necie piszą, że zabiera rowery. Musimy dojechać pociągiem do Katowic, następnie pokonać rowerami 15 km do Bytomia i tam złapać kolejkę. Udało się choć było to nerwowe 15 km...
Włazimy po schodach na wąskotorowy peron a tam... Pełno ludzi. W tym rowerzystów. I cały czas przybywają kolejni... Miny mamy mocno niewyraźne, ciekawe czy się zmieścimy...
Po pewnym czasie dostojnie wjeżdża nasz pociąg. Okazuje się, że nie będzie problemu bo ma duży wagon towarowy tylko dla rowerów. Ładuje je, układa, jedzie z nimi całą drogę i pomaga wypakować osobny pracownik. W razie czego mają drugi wagon towarowy ale do tego jednego weszło ze 20 sztuk i jeszcze miejsce zostało. Skład jest bardzo długi, całe towarzystwo zapakowało się wygodnie i jedziemy.
Podróż do Miasteczka Śląskiego trwa ponad godzinę, można nacieszyć się jazdą i widokami. Dobrze, że wybraliśmy zamknięty wagon bo w otwartym byśmy zmarzli. Większość pasażerów wysiada nad zbiornikiem Nakło-Chechło, tylko my i jeszcze kilka osób jedzie dalej.


Dojechali, wypakowali sprzęt i w drogę. Na początek podążamy wzdłuż brzegów zbiornika Nakło-Chechło. Ludzi już sporo ale jeszcze nie na tyle by denerwować.

Skoro Nakło Śląskie to i pałac. Pałac Donnersmarcków wzniesiono w XIX wieku. Obecnie mieści Centrum Kultury Śląskiej. Otacza go ładny park.

Kolejny etap podróży to Świerklaniec. Podążamy tam rozmaitymi polnymi dróżkami. Po drodze czeka niełatwy podjazd na wzgórze w miejscowości Orzech. W tamtejszym lesie mają być ukryte ruiny romantyczne z XIX wieku, z czterech pozostała jedna baszta lecz szukaliśmy ich już kiedyś i nic, więc tylko podjazd i zjazd do Świerklańca.



Świerklaniec jakoś się nie nudzi, za każdym razem zachwyca. Objazd parku, przerwa w kawiarni i jedziemy dalej. Jest miła droga wzdłuż brzegów zbiornika Kozłowa Góra oraz schron bojowy.


Wkrótce ponownie wjeżdżamy w teren. Pora odnaleźć zatopioną kopalnię Bibiela (pracę rozpoczęła w XIX w.). Właściwie były dwie kopalnie: Szczęście Flory (gdzie wydobywano rudy cynku i ołowiu) oraz Bibiela (dostarczała rudy żelaza) ale był to jeden zakład i załoga, która wymieniała się, górnicy raz pracowali w jednej, raz w drugiej kopalni. Od początku były problemy z wodą, sprowadzono nowoczesne pompy. Obsługiwali je specjalnie przeszkoleni pracownicy. I to oni pracowali niemal do samego końca gdy 17.06.1917 roku nastąpiła katastrofa. W wyniku gwałtownego ataku wody kopalnia przestała istnieć. Woda zniszczyła wszystko w dwie godziny. Jednak nikomu nic się nie stało dzięki temu, że rudy zalegały płytko i nie było tu głębokich szybów oraz dzięki hydrotechnikom, którzy nie porzucili maszyn...
Dziś możemy podziwiać pozostałości budynków oraz malownicze jeziorka.
Miejsce ma niezwykły klimat.




Warto było tu przyjechać... Dość długo krążymy po terenie kopalni jednak trzeba jechać dalej. Lasami podążamy nad zbiornik Zielona. A następnie poszukujemy ruin stacji SAR. Pozostałość po ukrytej stacji naprowadzania rakiet. Niestety znajdujemy tylko schrony pomocnicze a tego głównego nie, mimo, że rozdzielamy się by przeczesać większy teren. Atrakcja do poprawki.



Z ciekawostek był jeszcze uroczy Zamek Na Piasku (w miejscowości Piasek). Ten zabytkiem nie jest ale naprawdę ładniutki.

Koniec zwiedzania, teraz już tylko jazda polami i lasami do Cze-wy. W okolicy Konopisk trochę błądzenia na polach ale w końcu dotarliśmy do domu.







  • DST 101.46km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:07
  • VAVG 19.83km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Podjazdy 278m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Łowicz

Niedziela, 7 lipca 2019 · dodano: 14.07.2019 | Komentarze 2

Budzę się przed świtem a za oknem... ULEWA!!! No po prostu SKANDAL. No nic, poczekamy, synoptycy przysięgają, że padać nie będzie...
Rankiem już nie pada, poczekaliśmy aż obeschnie (a schnie szybko) i jedziemy. Dziś dojechał do nas Dominik. I tak w ekipie 6-osobowej ruszamy na podbój Łowicza.
Wieje mocno ale na razie nikt się tym nie martwi bo tę stronę wiatr nam bardziej pomaga. Słoneczka także nie brakuje, toteż wycieczka jest bardzo miła.
Na początek troszkę jazdy po Głownie a następnie odwiedzamy kwaterę wojenną na cmentarzu w Bielawach.
Głowno. Dwór Hrabiny Komorowskiej:

Bielawy:

Następnie podążamy do Walewic. Odwiedzamy Miejsce Pamięci poświęcone poległym 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich. Spoczywają na odwiedzonym wcześniej cmentarzu w Bielawach.

Następnie jedziemy do pałacu. Jak nazwa wskazuje właśnie w tym pałacu mieszkała słynna  Pani Walewska.
Jeśli o mnie chodzi wycieczka tutaj może się zakończyć. Konie z tutejszej stadniny uwielbiają towarzystwo i przychodzą do ogrodzenia. Gdy byliśmy w Walewicach pierwszy raz przyszła do mnie jedna klacz a za nią pół stada. Wtedy miały pełno jedzenia i to było bardzo miłe, że podeszły. Dziś pastwisko jest wysuszone a jak się taki turysta trafi, co nazbiera świeżej trawy (do której sięgnąć nie mogą) to nawet utytułowane angloaraby ukontentowane wielce. Rzadko mam okazję pobyć w towarzystwie tych pięknych zwierzą a te z Walewic są bardzo przyjacielskie. Ja tu zostaję.
No dobrze, jadę w końcu za ekipą lecz niechętnie...



Jedziemy do pałacyku w miejscowości Sobota. Znajduje się w pięknym, zadbanym parku i jest bardzo ładnym miejscem. Dziś podziwiać możemy neogotycki zameczek jednak jego fundamenty kryją tajemnicę: dokładnie w tym miejscu w XV wieku stał najprawdziwszy zamek.

Teraz troszkę terenu: malownicze dróżki wzdłuż Bzury, które prowadzą nas do Łowicza.



Łowiczanka:

Kierujemy się już z powrotem do Głowna. I tu zaczynają się problemy. Wracamy pod wiatr. Wichurę. Kilkanaście km prostej jak drut drogi pod wiatr i morale leci na łeb. Szczęściem trafił się miły, wycieczkowy szosowiec (można poznać po worku na plecach, w którym wyraźnie przebijają jakieś smakołyki). W przyjemnym tempie 26-27 km/h elegancko doholował nas do samego Głowna. Naturalnie podziękowaliśmy, uśmiał się, choć lekko zdębiał gdy na koniec odwrócił się i zobaczył jaką wycieczkę miał na kole.

Stówka wskoczyła. I weekend zleciał... Zjedliśmy jeszcze pyszny obiadek i cóż... Trzeba się pożegnać i wracać do domu...
Mam nadzieję, że wkrótce znów zobaczymy się w tym składzie. A do Głowna jeszcze w tym roku wpadniemy na tę pyszną kawę a'la Goździk:)








  • DST 118.38km
  • Teren 65.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 17.54km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 740m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Różaneczniki

Niedziela, 2 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0

Coroczna wycieczka Na Brzozę by podziwiać różaneczniki. W tym roku wersja mocniej terenowa z elementami chaszczingu. Przy okazji odwiedziliśmy nowe miejsca: wieżę widokową w Blachowni, schron na Kochcickiej Górce oraz platformę widokową na wieży obserwacyjnej w Koszęcinie. Zwłaszcza platformę warto odwiedzić.
Straszyło burzą ale w końcu nas ominęła.
Bardzo ładne widoczki i rozmaite, nowe ścieżki. Fajna wycieczka jak za dawnych czasów.
Zdjęcia:
Blachownia. Widok z wieży:

Blachownia: pomost obok wieży:

Leśnym duktem:

Polnym duktem:

Pomnik przyrody różanecznik katawbijski (ma prawie 100 lat). Tydzień później pojawiło się więcej kwiatów:

Staw Brzoza:

Lekkie perturbacje przy wyborze ścieżki:

Odrobina chaszczingu:

Pałac w Kochcicach:

Schron na Kochcickiej Górce:

Widok z Kochcickiej Górki:

I na koniec widoki z wieży w Koszęcinie:







  • DST 104.07km
  • Teren 75.00km
  • Czas 06:13
  • VAVG 16.74km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 1012m
  • Sprzęt Cube
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Zamonitu

Niedziela, 19 maja 2019 · dodano: 24.05.2019 | Komentarze 1

Szlak bardzo ładny, na pewno warto go przebyć. Ale wycieczka średnio udana, jak dla mnie.







Kategoria Jura, powyżej 100 km