Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Skowronek z miasteczka Jura K-Cz. Mam przejechane 112497.87 kilometrów w tym 30067.04 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 572216 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Skowronek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:32296.03 km (w terenie 6291.00 km; 19.48%)
Czas w ruchu:1356:25
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:165274 m
Suma kalorii:18852 kcal
Liczba aktywności:268
Średnio na aktywność:120.51 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 115.63km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 19.17km/h
  • VMAX 41.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzień Niepodległości z CFR

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 7

Każdego roku Częstochowskie Forum rowerowe organizuje wycieczkę i ognisko z okazji Dnia Niepodległości. Dziś i my dołączyliśmy do ekipy.
Na miejsce zbiórki Yacek wyznaczył Młynek. Po przybyciu grupy ruszamy. Jednak po pierwszej próbce terenu poddaję się. Nie mam sił. Rafał solidarnie jedzie ze mną, także Tomek oraz Roland, który przybył na szosie. Tak więc jedziemy lekkimi szutrami i asfaltem. W Koszęcinie zaglądamy do pałacu i spotykamy resztę ekipy. Następnie wspólnie na miejsce ogniska, w pobliżu rezerwatu Jeleniak-Mikuliny. Specjaliści od ognisk szykują co trzeba, zaś my i Tomek jedziemy do rezerwatu. Najładniej jest tam wiosną lecz i dziś ma swój urok. Tymczasem przybywa kilka nowych osób (nie znam). Potem jak zwykle pieczenie kiełbasek i pogaduszki. Gdzieś tam, w lasach, są jeszcze Gaweł i MrDry ale w końcu nie dotarli na czas (plotka głosi, że zajęła ich gra zwana geocaching).
Gdy czas wracać następuje podział. Część ekipy jedzie prosto do domu, pozostałych zaś Yacek prowadzi w ostępy leśne. Zajrzeliśmy nad siarkowe źródło w pobliżu Bruśka, nad brzegi Małej Panwi a także zaliczyliśmy błotną masakrę jadąc (próbując jechać) przez zaorane pole. W Sobuczynie kolejny podział, do Cze-wy wracamy w towarzystwie Adriana, Artura, Jacka i Tomka. Potem pojechaliśmy jeszcze odprowadzić Tomka na Dworzec Główny i na myjkę. Na myjkę nigdy nie jeździmy ale tym razem nastąpił stan wyższej konieczności.
I tak minął ten wyjątkowo ciepły i pogodny dzień. Wszystko dobrze, tylko ten kompletny brak sił. Zero sił w nogach.
Zbiórka w Młynku
Zbiórka w Młynku © Skowronek
Ze Stanisławem Hadyną
Ze Stanisławem Hadyną © Skowronek
Na grobli oddzielającej stawy w rezerwacie
Na grobli oddzielającej stawy w rezerwacie © Skowronek
W Rezerwacie Jeleniak-Mikuliny
W Rezerwacie Jeleniak-Mikuliny © Skowronek
Przy ognisku
Przy ognisku © Skowronek
Przy ognisku II
Przy ognisku II © Skowronek
Leśne jeziorko
Leśne jeziorko © Skowronek
Odpoczynek
Odpoczynek © Skowronek
Źródełko siarkowe
Źródełko siarkowe © Skowronek
Mała Panew
Mała Panew © Skowronek
Ciekawa fontanna przy pałacu w Koszęcinie
Ciekawa fontanna przy pałacu w Koszęcinie © Skowronek




  • DST 122.54km
  • Teren 70.00km
  • Czas 07:05
  • VAVG 17.30km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rowerem po Wierzchołku Śląska

Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 03.11.2014 | Komentarze 8

Na wycieczkę z cyklu: rowerem po Zielonym Wierzchołku Śląska wybrali się: dwie Edyty, Alek, Andrzej, Michał, dwóch Marcinów, Mirek, dwóch Rafałów, Tomek i ja. Trasa jest właściwie powtórzeniem wycieczki z Tomkiem z 30.03.2014, z pewnymi modyfikacjami (więcej terenu). Większość atrakcji, które dziś odwiedzimy opisywałam dokładnie już wcześniej, zatem dzisiejszy opis będzie krótki.
Prowadzimy my i Mirek.
Przez Starą Gorzelnię do Kalei a stąd do Grodziska. Z Grodziska niebieskim szlakiem rowerowym do Kłobucka, skąd wygodny dukt prowadzi nas do Mokrej. Palimy znicze przy pomniku poświęconym żołnierzom poległym w Bitwie Pod Mokrą.
W Grodzisku
W Grodzisku © Skowronek
Dukt między Kłobuckiem a Mokrą
Dukt między Kłobuckiem a Mokrą © Skowronek
Miejscowi też zapalają znicze przy pomniku w Mokrej
Miejscowi też zapalają znicze przy pomniku w Mokrej © Skowronek
Przed pomnikiem w Mokrej
Przed pomnikiem w Mokrej © Skowronek
Z Mokrej polami i lasami jedziemy do Rębielic Królewskich. Podziwiać tu można genialnej konstrukcji wiatrak, wapienniki oraz kamieniołom, w którym można znaleźć śliczne kryształy kalcytu oraz odsłoniętą ścianę dawnej jaskini.
Wiatrak w Rębielicach Królewskich
Wiatrak w Rębielicach Królewskich © Skowronek
Wapiennik na Rębielskiej Górze
Wapiennik na Rębielskiej Górze © Skowronek
Kamieniołom w Rębielicach Królewskich
Kamieniołom w Rębielicach Królewskich © Skowronek
Widok na kamieniołom w Rębielicach
Widok na kamieniołom w Rębielicach © Skowronek
Kolejny punkt to malownicze zakola Liswarty w Troninach. Docieramy tam lasem a gdy chcemy jechać dalej trafiamy na płot, przez który przełazimy, co poszło całkiem sprawnie.
Ścieżka między Rębielicacm a Troninami
Ścieżka między Rębielicami a Troninami © Skowronek
Zakole Liswart w Troninach
Zakole Liswarty w Troninach © Skowronek
Liswarta
Liswarta © Skowronek
Pokonywanie przeszkody
Pokonywanie przeszkody © Skowronek
Pokonywania przeszkody ciąg dalszy
Pokonywania przeszkody ciąg dalszy © Skowronek
Kolejny etap to fortalicjum w Dankowie i zabytki Krzepic.
Brama Krzepicka
Brama Krzepicka © Skowronek
U stóp murów fortalicjum w Dankowie
U stóp murów fortalicjum w Dankowie © Skowronek
Przy synagodze w Krzepicach
Przy synagodze w Krzepicach © Skowronek
Cmentarz żydowski w Krzepicach
Cmentarz żydowski w Krzepicach © Skowronek
Postój na rynku w Krzepicach
Postój na rynku w Krzepicach © Skowronek
Z Krzepic jak zwykle niebieskim szlakiem pieszym, przez rezerwat Modrzewiowa Góra, do miejscowości Konieczki (słynącej z produkcji hełmów, masek i kamizelek kuloodpornych).
Na niebieskim szlaku do rezerwatu Modrzewiowa Góra
Na niebieskim szlaku do rezerwatu Modrzewiowa Góra © Skowronek
W Konieczkach
W Konieczkach © Skowronek
A potem szlakiem czarnym rowerowym do Kłobucka i przez Kamyk i Białą powrót do Cze-wy. Na koniec małe zamieszanie. Oddzielamy się od reszty ekipy, jako, że spotkałam pod kościołem siostrę, chwilę pogadałyśmy, Rafał i Tomek poczekali, reszta zaś pojechała. Nie było sensu ich gonić, zatem pojechaliśmy odprowadzić Tomka na dworzec najkrótszą drogą. I tyle. Dziękuję za przybycie, może jeszcze kiedyś znów będzie Zielony Wierzchołek Śląska.




  • DST 101.53km
  • VMAX 39.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzień 4. Zbieramy odznaki

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 3

Wreszcie mam chwilę na wpis. Z Goździkiem umówiliśmy się na parkingu pod zamkiem w Łęczycy. To znaczy on czeka pod zamkiem i dzielnie "trzyma" dla nas miejsce, tymczasem myśmy się troszkę zamotali i w końcu zostawiamy auto pod cmentarzem. Koniec końców drużyna wreszcie w komplecie, można jechać. 
Prowadzi Mariusz. Na początek jedziemy wzdłuż rzeki Ner, podążamy do Grabowa, gdyż kustosz muzeum w Chełmnie polecił nam tamtejszą, XIX-wieczną, synagogę. Że piękna, że doskonale zachowana i warto.  Ileśmy się namęczyli, żeby ją odnaleźć. Grabów zjeździli dookoła i nic. Nawet mieszkańcy nie bardzo wiedzą, że synagogę mają. Wreszcie rezygnujemy i jedziemy do Besiekier. Później, w domu, sprawdziłam w sieci, jak to też ta synagoga wygląda. Otóż, mijaliśmy ją ale znajduje się na terenie zakładu, meble chyba. No nic, teraz zamek. Ten wyeksponowany jest tak, że przegapić trudno.
Mariusz opowiada, że kilka lat temu był zarośnięty a obecnie elegancko zabezpieczony, fosa odtworzona, porządek, ławeczki, ścieżki, plaża. Wstęp gratis. O dziwo wewnątrz śmieci nie ma ani malunków na ścianach. I oto jest kolejny zamek do odznaki. A także kolejna porcja wiedzy historycznej.
W skrócie: zbudowany w XV wieku, należał do rodu Sokołowskich. Potem był w rękach Batorych i Szczawińskich. Początkowo zamek obronny, w XVIII wieku przebudowany nieco, powstała wieża bramna, dodatkowe budynki, krużganki. Zniszczony podczas "potopu". W XIX wieku popadł w ruinę, stanowiąc źródło budulca dla miejscowych.
Ciekawa nazwa: Besiekiery.
W niedalekim Lutomiersku odkryto grób wojowników skandynawskich. Znacie słowo Berserker? Wśród Wikingów nazywani tak byli wojownicy walczący bez zbroi, w skórach zwierząt, wpadający w szał bitewny. Jakie substancje powodowały ów szał? Tego niestety nie znalazłam. Podczas walki zachowywali się jak wilki czy niedźwiedzie i faktycznie mogli budzić strach. Podobno byli skuteczni. Berserker, Besiekiery.
Pierwsi władcy ziem polskich mieli gwardię złożoną z wojowników skandynawskich, Wikingowie chętnie też osiedlali się na tych ziemiach. Są także teorie, że pierwsi Piastowie sami byli ze Skandynawii ale to już inna opowieść. No dobrze, koniec przynudzania, oto kilka zdjęć zamku:
Ruiny zamku Besiekiery
Ruiny zamku Besiekiery © Skowronek
Besiekiery - resztki wieży bramnej
Besiekiery - resztki wieży bramnej © Skowronek
I jeszcze jedno ujęcie
I jeszcze jedno ujęcie © Skowronek
Besiekiery - fragmenty budynków
Besiekiery - fragmenty budynków © Skowronek
Widok na ruiny zamku w Besiekierach
Widok na ruiny zamku w Besiekierach © Skowronek
Z Besiekier podążamy do miejscowości Byszew. Tamtejszy XIX-wieczny pałac "potrzebny jest" do goździkowej Odznaki Krajoznawczej Ziemi Kutnowskiej. Początkowo są drobne wątpliwości, który budynek jest pałacem właściwym. Jednakowoż trójka młodzieńców (wyglądają na lubiących procenty) owe wątpliwości rozwiewa, pałając Świętym Oburzeniem, jak można ICH pałac pomylić z tą ruiną naprzeciwko. Grunt, że wiedzą i że nawet jego historię znają. Nawiasem mówiąc sam pałac też najlepiej nie wygląda ale przynajmniej jest zamieszkany.
Wybór dalszej drogi
Wybór dalszej drogi © Skowronek
Panowie na trasie
Panowie na trasie © Skowronek
Dwór w Byszewach
Dwór w Byszewach © Skowronek
Teraz podążamy do Kutna. Chcemy odwiedzić Muzeum Bitwy Nad Bzurą. Mieści się ono w budynku XIX-wiecznego mauzoleum, na terenie zespołu pałacowo-parkowego. Była to kaplica grobowa ówczesnych właścicieli Kutna - Mniewskich. Lokatorów "wyrzuciły" stąd władze komunistyczne, lecz obecnie ich prochy znów przeniesiono w należne miejsce, w podziemia mauzoleum.
Ekspozycja ukazuje przebieg walk, jakie toczyły nad Bzurą oddziały polskie dowodzone przez generała Tadeusza Kutrzebę. Zebrane pamiątki, zdjęcia, elementy uzbrojenia, umundurowania dokumentują największą bitwę Kampanii Wrześniowej 1939 r. Warto tu przybyć.
W Kutnie pojechaliśmy jeszcze do ratusza (XIX wiek), który mieści Muzeum Regionalne, niestety w niedzielę zamknięte. Jest także ładny rynek.
Ratusz w Kutnie (autor: Gozdzik)
Ratusz w Kutnie (autor: Goździk)
Przed ratuszem (autor: Gozdzik)
Przed ratuszem (autor: Goździk)
Muzeum Bitwy Nad Bzurą
Muzeum Bitwy Nad Bzurą © Skowronek
Fragment ekspozycji
Fragment ekspozycji © Skowronek
Fragment ekspozycji II
Fragment ekspozycji II © Skowronek
Mauzoleum (mieszczące Muzeum Bitwy Nad Bzurą)
Mauzoleum (mieszczące Muzeum Bitwy Nad Bzurą) © Skowronek
Z Kutna podążamy czarnym szlakiem rowerowym, oglądając po drodze malowniczą dolinę Bzury.
Bzura (autor: Gozdzik)
Bzura (autor: Goździk)
Podążamy do miejscowości Tum, by zobaczyć XII-wieczną kolegiatę. Wspaniała, choć była wielokrotnie niszczona i odbudowywana jakoś przetrwała w kształcie romańskim. Choć kolejne odbudowy przydały nieco cech gotyckich i barokowych. Prace nad przywróceniem jej dawnej świetności wciąż trwają. A pod tym linkiem możecie poczytać o niespokojnych losach kolegiaty. Dziś Tum jawi się jako mała miejscowość, jednak w średniowieczu był to spory ośrodek, było opactwo benedyktynów a tuż obok, do XIII wieku funkcjonował gród. Dziś grodzisko zwane jest Szwedzką Górą i powiewa nad nim flaga biało-czerwona, nie jedziemy tam bo Goździk mówi, że zarośnięte i mnóstwo śmieci. Biało-czerwona flaga a pod nią śmietnik.
Ogromne mury kolegiaty naprawdę robią wrażenie. Patrząc na nie nie można oprzeć się wrażeniu, że niegdyś ludzie potrafili stworzyć piękne budowle. Obecnie jakoś nie bardzo potrafią, spójrzcie na te wszystkie nowoczesne kościoły, na palcach jednej ręki można policzyć te, które można określić jako piękne. Większość to architektoniczne dziwadła. Do środka wejść niestety nie można, zamknięte. W wakacje można zwiedzać cały czas, przy wejściu siedzi opiekun, pieczątkę też można dostać.  Obecnie wejść do środka można jedynie podczas mszy.
Tum - kolegiata
Tum - kolegiata © Skowronek
Wnętrze kolegiaty (fota przez kraty)
Wnętrze kolegiaty (fota przez kraty) © Skowronek
I jeszcze jedno ujęcie
I jeszcze jedno ujęcie © Skowronek
Tum - czyż nie jest wspaniała?
Tum - czyż nie jest wspaniała? © Skowronek
Opodal kolegiaty niedawno powstał skansen. Zaglądamy tam ale koszt zwiedzania jest nieco wysoki. Za trzy chałupki i jeden wiatrak liczą sobie 9 zł. Za to na ścianie jednej z chałup wisi plan rekonstrukcji grodziska. Mariusz poleciał się o niego pytać i wyobraźcie sobie, że tak już wkrótce wyglądać będzie Szwedzka Góra. Jeśli tak zrekonstruują to grodzisko to będzie super. Już sobie ostrzymy na nie zęby.
Tum -
Tum - "nowy" skansen © Skowronek
Tum - a tak będzie wyglądać zrekonstruowane grodzisko
Tum - a tak będzie wyglądać zrekonstruowane grodzisko © Skowronek
Wycieczka ma się już ku końcowi. Wracamy do Łęczycy. Do zamknięcia zamku jest jeszcze pół godziny ale pracownik sugeruje, że mamy spadać. Biorę tylko pieczątkę. Zamek zwiedzę gdy tu wrócimy, jak tylko grodzisko zrekonstruują.
Przed zamkiem w Łęczycy
Przed zamkiem w Łęczycy © Skowronek
Zamek w Łęczycyc
Zamek w Łęczycy © Skowronek
Pożegnania nadszedł czas, wracamy na parking, gawędzimy jeszcze chwilę, potem Mariusz pakuje rower do auta i wraca do Głowna. Jeśli pogoda pozwoli to wkrótce go tam odwiedzimy:)
My zaś jedziemy obejrzeć figury królów u stóp zamku a potem na rynek. XVIII-wieczny ratusz jest odnowiony, miasto chwali się, że przywróciło mu oryginalny XVIII-wieczny wygląd, tylko czy w XVIII wieku mieli wejście zabudowane takimi szybami? Cały efekt psują...
Łęczyca - figury poniżej zamku
Łęczyca - figury poniżej zamku © Skowronek
Łęczyca - ratusz
Łęczyca - ratusz © Skowronek
Jeszcze spakować rowery i wracamy do Uniejowa. Wycieczka była rewelacyjna, zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych miejsc. Tylko wiatr dokuczał ale przez większość dnia to Mariusz wziął na siebie ciężar walki z nim. Goździku - dziękujemy za super towarzystwo:)))




  • DST 138.70km
  • VMAX 45.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Odwiedzamy zamki

Piątek, 12 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 7

Tak w skrócie: na pierwszy ogień poszedł zamek w Wyszynie. A właściwie jego pozostałości w postaci jednej baszty i resztek murów. Stoi nad stawem na prywatnej posesji (właściciele mieszkają we dworku obok) ale bramy są otwarte (od dawna, bo zdążyły drzewka wyrosnąć), nie ma tabliczek zakazujących wstępu, zatem można podejść do baszty. Jest w kiepskim stanie ale fajnie mieć taką na podwórku. Tylko trzeba by ją nieco zabezpieczyć.
Zamek zbudowany został w XVI wieku, najpierw należał do rodziny Grodzieckich, potem do rodu Gurowskich. Kres świetności przyniosły zamkowi lata konfederacji barskiej. Od tego czasu popadał w ruinę a zamkowe mury stanowiły źródło budulca dla miejscowych.
A jadąc do Wyszyny, po drodze mijaliśmy taśmociąg prowadzący urobek z odkrywki w Turku. Hałas straszliwy! Ludzie, mieszkający w pobliżu mają przechlapane. Pamiętajcie: nie budować się w pobliżu taśmociągów.
Hałaśliwy taśmociąg
Hałaśliwy taśmociąg © Skowronek
Wyszyna - jedyna ocalała baszta
Wyszyna - jedyna ocalała baszta © Skowronek
Ruiny zamku w Wyszynie
Ruiny zamku w Wyszynie © Skowronek
Przed basztą. Fajnie mieć taką na podwórku
Przed basztą. Fajnie mieć taką na podwórku © Skowronek
Następny punkt to zespół pałacowo-parkowy w Kościelcu. Miejsce to polecił nam kustosz muzeum w Chełmnie.
Eklektyczny pałac w Kościelcu został wzniesiony na skarpie doliny rzeki Kiełbaski przez rosyjskiego generała jazdy hrabiego Kreutza, któremu (w 1836 roku) car nadał majątek kościelecki. A dostał go za zasługi wojenne - generał wsławił się w walkach przeciwko Polakom w czasie Powstania Listopadowego. On to właśnie dowodził oddziałem, który zdobył redutę Ordona. Po odzyskaniu niepodległości majątek został przejęty przez rząd polski.
Tuż za pałacem znajduje się park krajobrazowy (19,4 ha) z romantycznymi ruinami, meczetem, minaretem i sztuczną grotą wyłożoną tufem wulkanicznym sprowadzonym z Sycylii. Można tam swobodnie jeździć czy spacerować. Jest naprawdę wart odwiedzenia.
Brama wjazdowa
Brama wjazdowa © Skowronek
Pałac w Kościelcu
Pałac w Kościelcu © Skowronek
Pałacowa fontanna
Pałacowa fontanna © Skowronek
Pałacowy staw
Pałacowy staw © Skowronek
Rezyduje tu mnóstwo kaczek
Rezyduje tu mnóstwo kaczek © Skowronek

"Ruiny" zamku © Skowronek
Widok na zamek i grotę
Widok na zamek i grotę © Skowronek
Minaret i meczet
Minaret i meczet © Skowronek
W Kościelu warto też zobaczyć kościół. Datowany na XII wiek. Dziwny to twór. Piękna, romańska rotunda kontrastuje z czymś dziwacznym nie-wiadomo-czym dobudowanym w ostatnich latach. Sami oceńcie ale nie wiem kto i jakim prawem zatwierdził ten projekt. Jak to jest, że w jednym miejscu konserwator zabytków żąda, by każdy szczegół zgodny był z oryginałem a w drugim zezwala na takie coś? Zasłania połowę budowli. Żeby to chociaż z kamienia zrobili to może by się obroniło.
Kościelec - romańska rotunda
Kościelec - romańska rotunda © Skowronek
Kościelec - dziwaczna przybudówka
Kościelec - dziwaczna przybudówka © Skowronek
Teraz zamek w Kole. Położony jest poza miastem i żeby doń trafić trzeba jechać ulicą... No jaką? Właśnie, Zamkową. Zamkową do końca, wzdłuż wałów przeciwpowodziowych i jesteśmy.
Dawno, dawno temu wzniesiono tu drewniany gród a potem murowaną basztę. W XIV wieku powstał zamek, którego resztki możemy dziś oglądać. Miasto powstało później, w oddaleniu od warowni. Zniszczony podczas potopu, stopniowo popadał  ruinę, który to proces przyspieszyła rozbiórka oraz niszczące działanie Warty. Rzeka wydaje się być nisko ale podczas powodzi sięga murów, podmywa je i zabiera. Zdjęcia przedstawiające zamek podczas jednej z powodzi ( w 2010 r.) przysłał nam Gozdzik, zamek wydaje się wtedy otoczony jeziorem. U nas, niedaleko od źródła, Warta zdaje się mała i niepozorna, w Kole jest już potężną rzeką.
Przed zamkiem w Kole
Przed zamkiem w Kole © Skowronek
Zamkowe mury
Zamkowe mury © Skowronek
Ruiny zamku w Kole
Ruiny zamku w Kole © Skowronek
Warta u stóp zamku
Warta u stóp zamku © Skowronek
I ostatni zamek dzisiejszego dnia: Borysławice Zamkowe. Była to prywatna forteca biskupa krakowskiego, Wojciecha Jastrzębca. Wzniesiona w XV wieku. Ciekawostka ze strony www.zamkipolskie.com:
"Ogrom­ne do­cho­dy Ja­strzęb­ca pły­ną­ce z upo­sa­że­nia ar­cy­bi­skup­stwa po­zwo­li­ły mu pod­czas 40-let­niej ka­rie­ry za­wo­do­wej na stwo­rze­nie roz­le­głe­go, jak na oma­wia­ne cza­sy, im­pe­rium finan­so­we­go sza­co­wa­ne­go w sa­mych tyl­ko kosz­tow­no­ściach na po­nad 40,000 grzy­wien, to jest rów­no­war­tość 8 ton sre­bra. Część tego ma­jąt­ku w po­sta­ci pie­nię­dzy, zło­tych ozdób, ka­mie­ni szla­chet­nych, na­czyń li­tur­gicz­nych i kosz­tow­nej zbroi ukrył nasz skrom­ny bi­skup w Bo­ry­sła­wi­cach, skąd wkrót­ce skra­dzio­ne mu one zo­sta­ły przez jego stry­jecz­ne­go wnu­ka Dzier­sła­wa z Ry­twian."
Zniszczony podczas potopu nie powrócił już do dawnej świetności.
Ruiny znajdują się na terenie prywatnym, wstęp wzbroniony. Ale są bardzo malownicze, warto tu przyjechać. Jakoś nie pomyśleliśmy, żeby poprosić gospodarza o pozwolenie, dopiero od Goździka dowiedzieliśmy się, że niekiedy pozwala tam wejść.
Borysławice Zamkowe
Borysławice Zamkowe © Skowronek
I koniec zwiedzania. Do tej pory męczyliśmy się głównie pod wiatr, teraz, z wiatrem prędko wracamy do Uniejowa.




  • DST 107.02km
  • Teren 16.00km
  • VMAX 44.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4. Grodziska

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 0

Dzień rozpoczynamy od wizyty w Muzeum Przyrodniczym, które znajduje się w XVI-wiecznym spichlerzu nad brzegiem Wisły. Wystawa bardzo ciekawa, można zapoznać się z tutejszymi gatunkami zwierząt i roślin, poznać strukturę ekosystemów, obejrzeć skamieniałości. I Wiecie co? Wstyd, że człek prawie w ogóle nie zna rodzimych gatunków. Nie potrafi ich nazwać, nie zna zwyczajów ani obszaru występowania.
Muzeum Przyrodnicze I
Muzeum Przyrodnicze I © Skowronek
Muzeum Przyrodnicze II
Muzeum Przyrodnicze II © Skowronek
Wydra
Wydra © Skowronek
Gatunki rozmaite
Gatunki rozmaite © Skowronek
Skamieniałości
Skamieniałości © Skowronek
Po obejrzeniu wystawy jedziemy na wycieczkę. Lecz najpierw akcja ratowania zaskrońca. Ciężko było go ewakuować z jezdni, zwłaszcza, że auta jeżdżą, ale wreszcie się udało.
Zaskroniec
Uratowany zaskroniec © Skowronek
Teraz można spokojnie udać się na zwiedzanie. Częściowo szlakami rowerowymi, częściowo bez szlaku dojeżdżamy do miejscowości Karczmiska. Oglądamy tu odrestaurowany dwór z XIX wieku oraz otaczający go park. Dwór mieści obecnie bibliotekę i dom kultury.
Kolejny dzień mocno wieje i ciężko jechać. Bardzo ciężko.
Dwór w Karczmiskach
Dwór w Karczmiskach © Skowronek
Następny etap to grodzisko Chodlik. Grodzisk w dolinie rzeki Chodelki jest kilka, reklamowane są bardzo. Niestety, wały Chodlika ledwo widać. Sporo czasu zajęło dotarcie tutaj ale nie było warto. Natomiast sama rzeka Chodelka jest ładna a woda czysta, pełno ryb.
Grodzisko Chodlik
Grodzisko Chodlik © Skowronek
Następnie jedziemy do Opola Lubelskiego. Jedziemy to za wiele powiedziane. Toczymy się z trudem. Tutejsze szlaki rowerowe prowadzą głównie piachami. A lessowe piachy są wredne wyjątkowo. Wystarczy cienka warstwa by rower zatańczył. Rowerzyście wydaje się, że można spokojnie jechać a tu niespodzianka. Nasze, jurajskie piachy są ciut lepsze do jazdy, jeśli można się tak wyrazić. Tutaj nawet Rafał miewa problemy z przejazdem.
I tak dotoczyliśmy się do Opola Lubelskiego. Oglądamy pałac Lubomirskich, korzystamy ze strefy fitness w miejskim parku i odwiedzamy dawny klasztor pijarów z XVII wieku.
Pałac w Opolu Lubelskim
Pałac w Opolu Lubelskim © Skowronek
Strefa fitness w pałacowym parku
Strefa fitness w pałacowym parku © Skowronek
Dawny klasztor pijarów
Dawny klasztor pijarów © Skowronek
Odtąd postanawiamy jechać wyłącznie asfaltem bo w takim tempie nic nie zobaczymy.
Kolejne ciekawe miejsce to źródełko w miejscowości Wrzelowiec. Bije tuż poniżej kościoła a jego otoczenie jest bardzo ładne. Źródło Potoku Wrzelowieckiego cechuje bardzo wysoka wydajność oraz właściwości uzdrawiające.
Jadąc dalej widzieliśmy, że woda z tego źródła zasila stawy hodowlane.
Wrzelowiec - źródełko
Wrzelowiec - źródełko © Skowronek
Przy źródle
Przy źródle © Skowronek
W sąsiedniej miejscowości – Kluczkowice Osiedle - obejrzeć można XIX-wieczny pałac Kleniewskich. Mieści szkołę oraz Muzeum Regionalne. Niestety jest zamknięte a szkoda bo obejrzeć tu można znaleziska pochodzące z tutejszych grodzisk.
Wokół pałacu rozsiadł się piękny ogród a poniżej malowniczy Młyński Staw.
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich
Kluczkowice Osiedle - pałac Kleniewskich © Skowronek
Niedaleko stąd do miejscowości Piotrawin. Najbardziej interesuje nas kamieniołom i punkt widokowy. Drogowskazów doń nie uświadczysz, toteż namęczylim się tęgo zanim tam dotarlim.
Ale oba warte są wysiłku. Pięknie widać stąd Wisłę, Ożarów oraz Łysogóry.
Kamieniołom, natomiast, obfituje w skamieniałości, podobno pełno tu amonitów i belemnitów . Miałam zaledwie kilka minut a znalazłam sporo okazów. Jedną skamieniałą muszlę wzięłam do kolekcji. A gdyby tak mieć kilka godzin? Ależ byłyby łowy...
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem
Piotrawin - widok na Wisłę ze skarpy nad kamieniołomem © Skowronek
Piotrawin - kamieniołom
Piotrawin - kamieniołom © Skowronek
W Piotrawinie zobaczyć można również kościół i kaplicę grobową, które zachowały gotycki charakter. Niestety akurat trwa msza ślubna i zwiedzać spokojnie nie sposób. Zwłaszcza, że sporo gości stoi na zewnątrz a rowerzyści stanowią sensację. W ogóle ludzie tutaj często zachowują się jakby internetu w domu nie mieli. Jesteśmy traktowani jak obiekty muzealne albo zwierzątka z zoo. Idiotyczne reakcje miejscowych z każdym dniem zaczynają mnie coraz bardziej irytować.
Niedaleko stąd do drugiego grodziska – Żmijowiska. Reklamowanie jako "żywe muzeum tematyczne, harmonijnie wkomponowane w urokliwy krajobraz Kotliny Chodelskiej".
Przybywamy tu późnym popołudniem, co zapewnia odpowiednią oprawę dla zwiedzania tego miejsca. A jest co oglądać: zrekonstruowane chaty, wały, mosty, rośliny uprawiane przez dawnych mieszkańców, wreszcie figury samych mieszkańców tworzą naprawdę niepowtarzalną atmosferę. A w promieniach zachodzącego słońca zdają się ożywać.
Gród pochodzi z VIII wieku. Często odbywają się tu imprezy archeologiczne, najbliższa za tydzień. Szkoda, że nie dziś... Choć w ciszy można spróbować wyobrazić sobie jak wyglądał słowiański gród obronny. Nizinny bo u nas budowane były na skałach a tutaj ochronę zapewniały rozlewiska i bagniska.
Widok na część grodziska
Widok na część grodziska © Skowronek
Grodzisko Żmijowiska
Grodzisko Żmijowiska © Skowronek
Wnętrze jednej z chat
Wnętrze jednej z chat © Skowronek
Fragment umocnień
Fragment umocnień © Skowronek
Wojownicy
Wojownicy © Skowronek
Ze strażnikiem
Ze strażnikiem © Skowronek
Brama grodu
Brama grodu © Skowronek
Z grodziska bocznymi drogami mkniemy do Kazimierza. Chcieliśmy jeszcze znaleźć górną drogę do Kwaskowego Dołu i zjechać nim w ciemności ale się nie udało. Nocny przejazd wąwozem trzeba będzie odłożyć na jutro.
Atrakcje Wrzelowieckiego Parku Krajobrazowego reklamowane są bardzo ale niestety w terenie brakuje tablic i oznaczeń. Do wielu miejsc trudno trafić. Dodatkowo, przed wizytą tutaj zalecam zabrać spray na komary.




  • DST 122.80km
  • VMAX 47.10km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Wichry niespokojne

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 3

Na dzień dzisiejszy uradzono do Lublina się udać. Po drodze kilka ciekawych miejsc odwiedzić. By w owe miejsca dotrzeć podążać będziemy rzadko uczęszczanymi drogami, takimi "wioskowymi".
Jak uradzili, tak pojechali.
I od początku męczarnia. Jedziem pod wiatr. A wieje mocno. Z trudem podążamy w stronę Lublina.
Jako pierwszą odwiedzamy Wąwolnicę a w niej sanktuarium z cudowną figurą Matki Bożej Kębelskiej z 1440 roku.
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy
Wnętrze sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Sanktuarium w Wąwolnicy
Sanktuarium w Wąwolnicy © Skowronek
Drugim odwiedzonym miejscem jest Nałęczów, którego prozdrowotny mikroklimat doceniono już w XVIII wieku.
Oglądamy Dom Zdrojowy, Park Zdrojowy (założony w XVIII wieku) oraz Pałac Małachowskich (XVIII w.), mieszczący Muzeum Bolesława Prusa. Zajrzałam też do informacji turystycznej, lecz pani nie jest zainteresowana turystami.
Przed pałacem znajduje się ławeczka, na której siedzi sobie pan Bolesław Prus. Przysiedliśmy sobie obok niego na chwilę, wzbudzając entuzjazm wśród dostojnych kuracjuszek.
Nałęczów - Stare Łazienki
Nałęczów - Stare Łazienki © Skowronek
Nałęczów - Książę Józef
Nałęczów - Książę Józef © Skowronek
Z Bolesławem Prusem
Z Bolesławem Prusem © Skowronek
Z Nałęczowa wleczemy się do Wojciechowa. Naszym celem jest Wieża Ariańska (XV w.), gotycko-renesansowa wieża obronno-mieszkalna, stanowiąca niegdyś część większego założenia. Zwana Ariańską, jako, że w XVI wieku mieściła zbór ariański. Obecnie mieści informację turystyczną i dwa muzea: regionalne oraz kowalstwa. Ekipa informacji turystycznej pełna jest energii, sporo można się od nich dowiedzieć. Jeden z nich oprowadził mnie po muzeach i nie nawet poległ na żadnym pytaniu. Można też zobaczyć makietę, przedstawiającą pierwotne założenie obronne.
Wstęp niedrogi a konkursowe dzieła kowali warte obejrzenia.
Wieża Ariańska w Wojciechowie
Wieża Ariańska w Wojciechowie © Skowronek
Wieża w Wojciechowie
Wieża w Wojciechowie © Skowronek
Opodal wieży są ławeczki, można coś zjeść. Pogoniłam też śmiecące dzieciaki. A pod sklepem pogawędka z jednym staruszkiem. Chciałam wyciągnąć nieco wojennych opowieści. I nawet się udało, dowiedzieliśmy się gdzie był posterunek niemiecki, jak to się tam okupant potężnie okopał ze strachu przed partyzantami, ale tamci i tak ich dopadli i wybili, a pewien sprytny podwójny agent zrzucił winę na Sowietów, żeby uchronić mieszkańców przed represjami. No i jak dziadek wspomniał Niemców i Ruskich to się zdenerwował i tyle było opowieści. Powiedział, że powinniśmy się i od jednych bandytów i od drugich trzymać z daleka a nie im pokłony bić. I tu ma chyba sporo racji...
No dobrze, toczymy się dalej. A rzec należy, że taka ciężka jazda pod wiatr, po sporych pagórach, po zdemolowanym asfalcie, wywołać może co najwyżej migrenę. Lub histerię. Ewentualnie jedno i drugie. Amortyzator nie radzi sobie z nadmiarem drogowych dziur i łat i po pewnym czasie ręce bolą jak nie wiem co. Nogi też bolą od walki z wiatrem i na przedmieściach Lublina, jadąc pośród samochodów mam już serdecznie dość. Zresztą oboje mamy dość ale nie wypada na koniec się poddawać. Zjeżdżamy na chodnik, lecz ogrom pieszych powoduje, że po chwili spylamy z powrotem do aut. "Miasto wojewódzkie a ścieżki rowerowej oczywiście nie uświadczysz. Phi! Takie to właśnie miasto wojewódzkie" – myślę sobie. I tak dowlekliśmy się do szacownej starówki. Akurat trwa Festiwal Smaku i można spróbować potraw rozmaitych. Są też kramy z chlebusiem, wędlinami i innymi takimi. My jednak podążamy na zamek.
Lublin - Stare Miasto
Lublin - Stare Miasto © Skowronek
Jego początki sięgają XII wieku. Początkowo gród był drewniano – ziemny, potem by poprawić obronność w jego sercu wzniesiono potężną wieżę (25m wysoka, grubość murów 4 m). W XIV wieku zaczęto zmieniać obwarowania drewniane na murowane. Zamek oparł się Tatarom w 1341 roku. Zatem, sądzić można, iż istotnie był mocny.
Kolejne wieki to kolejne rozbudowy oraz kolejne wojny i zniszczenia. Podczas wojny hitlerowcy urządzili tu więzienie, po wojnie wciąż był więzieniem, tyle, że UB. W baszcie można o tym poczytać, aż się słabo robi.
W Kaplicy Trójcy Świętej obejrzeć można bezcenne malowidła bizantyńsko-ruskie. Aż dziwne, że przetrwały.
Obecnie mieści muzeum. Można je zwiedzać po cenach wygórowanych. Późno już i pani w kasie sugeruje, że nie zdążę zwiedzić muzeum. W końcu wykupiłam tylko donżon i taras widokowy.
Przed zamkiem w Lublinie
Przed zamkiem w Lublinie © Skowronek
Baszta Gotycka
Baszta Gotycka © Skowronek
Zamkowa studnia
Zamkowa studnia © Skowronek

Widok na Lublin z zamkowej baszty
Widok na Lublin z zamkowej baszty © Skowronek
Lublin - widok na Stare Miasto
Lublin - widok na Stare Miasto © Skowronek
Z tarasu widać ładnie kawał miasta a rowerzysta myśli: "I jak tu się teraz stąd wydostać?"
Rzecz okazała się łatwiejsza niż można było sądzić patrząc z góry. Bo Lublin ma coś w zanadrzu dla marudnych rowerzystek. Drogę rowerową. I to jaką! Prowadzi z centrum, przez pół miasta i to bez jednego skrzyżowania z ulicami – przechodzi pod nimi. Wije się wzdłuż rzeki Bystrzycy, elegancko prowadząc do Zalewu Zemborzyckiego. A gdy napotyka drogę po prostu przechodzi pod nią. Ścieżką podążają tłumy rowerzystów lecz wszyscy jeżdżą doskonale, każdy po swoim pasie, nikt drogi nie zajeżdża. Wzdłuż ścieżki prowadzi część dla pieszych. I tych jest sporo lecz korzystają ze swojego pasa, żaden nawet stopy na części rowerowej nie postawi. Aż trudno w to uwierzyć, taka kultura?
Wyobraźcie sobie, że nawet szosowcy licznie tu występują. A oni przecież zwykle z takowej infrastruktury nie korzystają.
I nawet szkła tu nie ma, nawet śmieci brak. Dziwne.
Zalew Zemborzycki miejscem jest spokojnym, malowniczym, dla wygody odwiedzających zaopatrzonym w liczne ławeczki oraz WC.
Zalew Zemborzycki
Zalew Zemborzycki © Skowronek
Opuszczamy ścieżkę rowerową (która biegnie dalej wzdłuż brzegów zalewu) i zjeżdżamy na drogi asfaltowe. Wreszcie podążamy z wiatrem.
Asfalty wciąż tragiczne lecz mając szczęśliwie wiatr w plecy jedzie się znacznie lżej.
W Bełżycach poszukujemy zamku. Ciężko to idzie. Wreszcie zagadujemy miejscowe damy. Obeznane z historią mówią nam, że zamku już nie ma a na jego miejscu prywatny inwestor wznosi rekonstrukcję dworu. Kierują nas do Zdroju Władysława Jagiełły, źródła, przy którym ponoć odpoczywał w 1417 roku oraz wspominają o dawnej wieży mieszkalnej, którą trudno obecnie odróżnić od zwykłych budynków ale piwnice zachowały dawny charakter. To właśnie budynek mleczarni jest tym poszukiwanym zamkiem. A raczej stoi na poszukiwanym zamku.
Bełżyce - dwór w odbudowie
Bełżyce - dwór w odbudowie (fota przez bramę)© Skowronek
Zdrój Władysława Jagiełły
Zdrój Władysława Jagiełły © Skowronek
Musimy się spieszyć, późno już. Z powodu wolnej jazdy na początku straciliśmy mnóstwo czasu. Przez Szczuczki, Niezabitów, Zaborze wracamy do Kazimierza Dolnego.




  • DST 130.60km
  • Teren 36.00km
  • VMAX 44.30km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze

Najgrubsza, najstarsza...

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 28.08.2014 | Komentarze 3

Dzień wolny, przeto można urządzić sobie dłuższą wycieczkę. Padło na Dolinę Środkowej Pilicy. Rzecz jasna, zwiedzimy tylko fragment.
Na początek czerwonym szlakiem rowerowym a potem do Mstowa. Stąd zielonym szlakiem rowerowym do Woli Mokrzeskiej a następnie do Sanktuarium w Świętej Annie. Sanktuarium też jest św. Anny, pochodzi z XVII wieku i od niego miejscowość wzięła swą nazwę.
Mogiła w okolicy Krasic
Mogiła w okolicy Krasic © Skowronek
Na zielonym szlaku rowerowym
Na zielonym szlaku rowerowym © Skowronek
Sanktuarium Św Anny
Sanktuarium Św Anny © Skowronek
Potem pojechaliśmy zobaczyć XVI-wieczny kościół w Dąbrowie Zielonej ale wnętrze mnie nieco rozczarowało.
Kościół w Dąbrowie Zielonej
Kościół w Dąbrowie Zielonej © Skowronek
Następny kościół jest w Cielętnikach, lecz interesuje nas nie tyle on, co rosnące obok niezwykłe drzewo. Najstarsza lipa i jednocześnie najgrubsze drzewo w Polsce. Obwód ponad 11 metrów, wysokość 31.5 metra, wiek 520 lat.
Według legendy przed wiekami w tym miejscu pewien wojewoda posadził 18 młodych lip. Z czasem drzewka te zrosły się ze sobą, tworząc jedno drzewo. I rzeczywiście, na pierwszy rzut oka widać, że ten obiekt dendrologiczny ewidentnie powstał ze zrośnięcia co najmniej kilku drzew. Ponieważ jednak obecnie ich potężne pnie rozdzielają się dopiero na wysokości kilku metrów od ziemi, w myśl zasad dendrometrii powinna być traktowana jako pojedynczy okaz.
Warto jeszcze wspomnieć o innej ciekawostce. Tuż obok, na ścianie kościoła znajduje się obraz przedstawiający św. Apolonię, patronkę od bólu zębów. Przypuszczalnie z tego powodu wśród pielgrzymów, ciągnących na Jasną Górę zrodziło się przekonanie, że kora tego drzewa działa uśmierzająco, a nawet zapobiegawczo na ból zębów. Stąd też nieszczęsne drzewo było przez nich obgryzane. Działo się to jeszcze w XX wieku.
Kolejni proboszczowie cielętnickiej parafii, opiekujący się sędziwym drzewem, w trosce o jego zdrowie uciekali się do różnych sposobów, takich jak smarowanie pnia smołą (jej pozostałości są widoczne na korze po dziś dzień) czy wreszcie jego grodzenie. Obecnie, dla bezpieczeństwa, lipa okolona jest solidnym, metalowym płotem.
Lipa w Cielętnikach
Lipa w Cielętnikach © Skowronek
Lipa jest naprawdę ogromna
Drzewo jest naprawdę ogromne © Skowronek
Św. Apolonia - sprawczyni całego zamieszania
Św. Apolonia - sprawczyni całego zamieszania © Skowronek
Tutaj porównanie proporcji lipy i kościoła w Cielętnikach
Tutaj porównanie proporcji lipy i kościoła w Cielętnikach © Skowronek
Kościół w Cielętnikach
Kościół w Cielętnikach © Skowronek
Z Cielętnik pojechaliśmy w terenie do Silniczki. Głównie polami, trochę lasami. Po drodze mijaliśmy liczne kapliczki oraz poszukiwaliśmy pomnika z czasów Powstania Styczniowego. W końcu nie jestem pewna, czy to on:
Mogiła z czasów Powstania Styczniowego w Budzowie
Mogiła z czasów Powstania Styczniowego w Budzowie © Skowronek
W Silniczce znajduje się zbór ariański z XVII wieku. Ma bardzo ciekawą bryłę, niestety jest nieco zaniedbany.
Silniczka - zaniedbany zbór ariańsi z XVII w
Silniczka - zbór ariański z XVII w © Skowronek
Kolejny etap to Maluszyn, gdzie obejrzeć można pozostałości XIX-wiecznego zespołu pałacowego Ostrowskich. Budynki bramne zostały niedawno odnowione. Poza tym jest kościół z XVIII wieku i most z ładnym widokiem na Pilicę.
Pałac w Maluszynie (XIX w.)
Pałacowe zabudowania w Maluszynie (XIX w.) © Skowronek
Pilica
Pilica © Skowronek
Na moście nad Pilicą
Na moście nad Pilicą © Skowronek
Czas już zbierać się w drogę powrotną. Przez Grodzisko, Stanisławice, Borowce, polami, lasami i bocznymi asfaltami wracamy do Św. Anny a potem przez Park Krajobrazowy Stawki do Żurawia. Na asfalt, bo czasu mało. Tutaj mijamy szosującego Poisonka, nie poznałam w pierwszej chwili.
W Parku Krajobrazowym Stawki
W Parku Krajobrazowym Stawki © Skowronek
Następnie Brzyszów, Kusięta i jesteśmy z powrotem w Cze-wie. Pod koniec czułam już zmęczenie. A właściwie bolały mnie ręce i kolano.
Fajnie tam: spokojne wioseczki, polne dróżki i leśne ścieżki.
I tym sposobem mam 1000 km w sierpniu.




  • DST 137.23km
  • Teren 10.00km
  • VMAX 49.70km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przedborski Park Krajobrazowy

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 4

Jeśli ktoś lubi zwiedzać, poznawać swój kraj to warto by zawitał do Przedborskiego Parku Krajobrazowego.
Początek wycieczki w Radomsku. Z dworca PKP podążamy do miejscowości Kobiele Wielkie, gdzie 07.05.1867 roku urodził się Władysław Stanisław Reymont a właściwie Stanisław Władysław Rejment. Kolejność imion i pisownię nazwiska zmienił sobie sam. Był jednym z siedmiorga dzieci wiejskiego organisty, stosunkowo zamożnego i mającego ambicje wyprowadzenia potomstwa na ludzi a Staś był podobno najbardziej oporny i uczyć się nie chciał. Warto sobie przypomnieć jego barwny życiorys.
W miejscu, gdzie stał dom Rejmentów obecnie znajduje się tablica pamiątkowa. Poza tym w Kobielach zobaczyć można późnogotycki kościół, kaplicę grobową Tymowskich (fani powieści grozy będą zachwyceni architekturą) oraz ruiny XVIII-wiecznego pałacu, przy których rosną wspaniałe, olbrzymie modrzewie.
Niestety pogoda nie jest najlepsza, chmurzy się, wieje i kropi deszcz. Raz trzeba było chować się na przystanku. Dopiero popołudniu raczyło wyjrzeć obiecane słońce.
Kaplica Tymowskich
Kaplica Tymowskich © Skowronek
Kobiele Wielkie - ruiny pałacu
Kobiele Wielkie - ruiny pałacu © Skowronek
Przypałacowe modrzewie
Przypałacowe modrzewie © Skowronek
Na tym zdjęciu dobrze widać jakie są ogromne (autor: Marcin)
Na tym zdjęciu dobrze widać jakie są ogromne (autor: Marcin)
Pałacowy park
Pałacowy park © Skowronek
Z Władysławem Reymontem
Z Władysławem Reymontem © Skowronek
Kolejny etap to Niedośpielin i XVIII-wieczny, drewniany kościół. Jest otwarty i spokojnie możemy zwiedzić wnętrze. Ciekawie wyglądają symboliczne obrazy i herby malowane na ścianach.
Niedośpielin - XVIII-wieczny, drewniany kościół
Niedośpielin - XVIII-wieczny, drewniany kościół © Skowronek

Niedośpielin - wnętrze kościoła
Niedośpielin - wnętrze kościoła © Skowronek
Potem zaglądamy do Wielgomłynów. W sanktuarium trwa msza i go nie zwiedzamy ale za to oglądamy wspaniały Dąb Wolności. Ma 37.5m wysokości i obwód 790cm. Czyli prawie 8 metrów. Posadzony został w XV wieku i trzyma się dzielnie.
Wielgomłyny - Dąb Wolności
Wielgomłyny - Dąb Wolności © Skowronek
A teraz z miejsca poświęconego udamy się tam, gdzie ludzie mieszkali przed przybyciem chrześcijaństwa na polskie ziemie. Góra Chełmo. Kroniki wspominają o obronnym kościele otoczonym siedmioma fosami. Mówią też o prastarym miejscu kultu a także o zamku na wierzchołku góry,
Według jednej legendy wnętrze góry kryje ogromną jaskinię a w niej skarby, których strzeże czarny pies. Podobno był widywany przez miejscowych. Według innej pod skałami śpi wojsko, które od czasu do czasu urządza sobie manewry na stokach Chełma. A jeszcze inna mówi, że był na górze owej zamek, który jednak rozpadł się ze starości a w ruinach mieszkał stary murgrabia, pochowany potem w miejscowym kościele (i faktycznie znaleziono tam bardzo stary grób).
A co na to archeolodzy? Nie są zgodni. Na podstawie odkrytego materiału jedni ustalili, iż gród istniał już w I połowie X wieku. Potem spłonął i został odbudowany. Opuszczony w XI wieku a później w miejscu tym zbudowano drewniany kościół (jakieś resztki fundamentów znaleziono). Inni prawią, że to nie gród tylko od zawsze miejsce kultu, będące jednocześnie obronnym na wypadek najazdu. A właściwie to sami nie wiedzą a badania były pobieżne.
Potrójny pierścień wałów i fosy są doskonale widoczne. Poza grodziskiem podziwiać tu można mroczny, stary las (niektóre drzewa mają ponad 200 lat).
Atmosferę tego miejsca najlepiej oddaje cytat z opracowania archeologicznego:
"Ten, kto choć raz był na Górze Chełmo i doświadczył obecności założeń, które się tam znajdują wie, że nie można koło nich przejść obojętnie. Wysokość wałów oraz wielkość kompleksu do dziś budzi podziw i zdziwienie."
Kamieniołom na stokach Góry Chełmo
Kamieniołom na stokach Góry Chełmo © Skowronek
W kamieniołomie
W kamieniołomie © Skowronek
Na stokach Góry Chełmo
Na stokach Góry Chełmo © Skowronek
Grodzisko na Górze Chełmo
Grodzisko na Górze Chełmo (autor: Marcin)
Zdobywamy gród
Zdobywanie grodu (autor: Marcin)
Forsowania wałów ciąg dalszy
Forsowania wałów ciąg dalszy (autor: Marcin)
Wspaniały las na Górze Chełmo
Wspaniały las i wały na Górze Chełmo (autor: Marcin)
Widoczne w sercu grodziska trójkątne betonowe fundamenty to pozostałości po leśnej wieży obserwacyjnej.
Spędzamy tu dużo czasu, aż szkoda jechać dalej. Nic dziwnego, że dawni mieszkańcy siedzieli tu tyle wieków. I nam nie bardzo chce się odjeżdżać.
Czarnego psa nie widzieliśmy ani wojska ani pustelnika też nie. Jedynie dwóch miejscowych opracowujących plan wywozu piaskowca z tutejszego kamieniołomu.
Widok ze stoków Góry Chełmo
Widok ze stoków Góry Chełmo © Skowronek
Opuszczamy zatem rezerwat Góra Chełmo by odwiedzić kolejne ciekawe miejsce: zamek w a właściwie fortalicjum na Bąkowej Górze.  Gmach obronny powstał w XV wieku a właścicielem był Zbigniew Bąk herbu Zadora. W XVIII wieku został opuszczony (bo za zimno i za ciemno, za grube mury) a właściciele przenieśli się do dworu.
Ruiny znajdują się na terenie prywatnym. Poszłam do właścicieli, pani rzecze mi 3 zł od osoby i wygląda zza winkla na resztę rowerzystów. Popatrzyła i w końcu wzięła 2 złote za cztery osoby. Rowerzyści mają fory:)
Rekonstrukcja wygląda tak ale istnieje możliwość, że była też kilkukondygnacyjna wieża:

Przed zamkiem w Bąkowej Górze
Przed zamkiem w Bąkowej Górze © Skowronek
Zamkowe mury
Zamkowe mury © Skowronek
Dąb obok zamku
Dąb obok zamku © Skowronek
Dwór obok zamku
Dwór obok zamku © Skowronek
Bąkowa Góra
Bąkowa Góra © Skowronek
Mury zamku Bąkowa Góra (autor: Marcin)
Mury zamku Bąkowa Góra (autor: Marcin)
Zamek z góry (nie pytajcie jak wykonano to zdjęcie) (autor: Marcin)
Zamek z góry (nie pytajcie jak wykonano to zdjęcie) (autor: Marcin)
A teraz zamek w Majkowicach. Niegdyś był tam gotycki zamek obronny ale to, co widzimy dziś to pozostałości renesansowej rezydencji rodziny Majkowskich-Nagodziców. Zamieszkany do XVIII wieku, potem opuszczony. Dziś straszliwie zarośnięty, niknie pośród chaszczy. Trudno doń podejść. Tylko Rafał i Marcin decydują się przedzierać do piwnic przez krzaki, leżące gałęzie, wysokie pokrzywy i podmokły teren. Tomek i ja darujemy sobie to niełatwe zadanie.
Zamek w Majkowicach
Zamek w Majkowicach © Skowronek
Majkowice
Majkowice © Skowronek
Zamkowe piwnice
Zamkowe piwnice (autor: Marcin)
Potem lasami jedziemy do Przedborza na obiad (w tej samej restauracji, w której jedli orbitowicze, jedzenie mają pyszne, warto tam zajrzeć) a następnie do miejscowości Łapczyna Wola, do ruin zboru ariańskiego. Wieża jest prawdopodobnie starsza niż reszta konstrukcji ale nic o dawnej budowli nie wiadomo.
Ruiny są ogrodzone lecz doskonale widoczne.
Łapczyna Wola - ruiny zboru ariańskiego
Łapczyna Wola - ruiny zboru ariańskiego © Skowronek
Późno już, zwiedzanie zajmuje sporo czasu. Pędzimy z powrotem do Radomska, mamy dwie godziny i ponad 40 km. Spokojnie zdążymy. Dobrze, że gnaliśmy bo w Radomsku wykonaliśmy honorowy objazd miasta, zanim wreszcie udało się trafić na dworzec.
Teren pagórkowaty i wcale nie nudny. Trochę brakowało mi jazdy leśnymi duktami, nie udało się też zobaczyć wszystkiego ale to dopiero pierwsza wycieczka do Przedborskiego Parku Krajobrazowego.






  • DST 166.20km
  • Teren 35.00km
Uczestnicy

Kraków-Częstochowa z opcją zwiedzania

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 11

Jakiś czas temu Rafik wspomniał, że chce jechać z synem trasę Cze-wa - Kraków. Umówiliśmy się na 15 sierpnia, rozsyłając wcześniej informację o wycieczce. I tym sposobem dnia 15 sierpnia Roku Pańskiego 2014, w pociągu Orlik Kolei Regionalnych, odjeżdżającym do Krakowa o godzinie 5.28, znaleźli się: Adrian, Bartek, Marcin, Piotr, Przemek, Rafał, Tomek. Oraz Marek i Bartek z kolegą, jednakowoż jadących swoje trasy. A i my jeszcze, Skowronki znaczy się. Potem dosiadło kolejnych dwóch rowerzystów. Przedział rowerowy wyglądał tak:
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa
Przedział rowerowy w pociągu Orlik 5.28 do Krakowa © Skowronek
Do Krakowa przybywamy punktualnie. A właściwie do stacji Kraków Mydlniki, bo po co przebijać się przez centrum i tracić czas? Lepiej od razu wysiąść na obrzeżach miasta. Na początek jedziemy do Lasu Wolskiego. Naszym celem jest Kopiec Piłsudskiego. Wiedzie doń dość długi i ciekawy podjazd. Na końcu jest zakaz jazdy rowerów ale... Pora wczesna, nikogo nie ma, pieszych którym możemy zagrażać ani na lekarstwo, zatem trudno sobie odmówić przyjemności podjazdu na sam wierzchołek. Widoczność dziś słaba i Tatr niestety nie widać.
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego
Rafał, Marcin, Adrian na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego
Skowronki na Kopcu Piłsudskiego © Skowronek

Ekipa (autor: Bartek)
Ekipa w komplecie (autor: Bartek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Widok z Kopca Piłsudskiego (autor: Tomek)
Jakiś czas spędzamy na Kopcu, podziwiając widoki a potem zjeżdżamy, mijamy Fort Skała (gdzie w XIX wieku w jaskiniach pod fortem w tajemniczy sposób zaginęła cała załoga a dziś siedzą pracownicy UJ i jak dotąd żaden nie zaginął) i jedziemy szlakiem Greenway. Mijamy zbiorniki w Kryspinowie (rekreacyjne) i jedziemy do Dolinki Mnikowskiej. Jest rezerwatem przyrody. Podziwiać można strome, skalne ściany, malowniczy strumyk oraz kapliczkę i obraz Matki Boskiej Skalskiej. Pierwotny obraz został namalowany przez Walerego Eliasza-Radzikowskiego w 1863 r. Obecnie widoczny jest nieudolną rekonstrukcją.
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP)
Amfiteatr w Dolince Mnikowskiej (z obrazem NMP) © Skowronek
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Obraz NMP w Dolince Mnikowskiej (autor: Tomek)
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej
Skalna maczuga w Dolinie Mnikowskiej © Skowronek
Przejazd przez Dolinkę
Przejazd przez Dolinkę © Skowronek
Następnie jedziemy przez Dolinę Sanki i skręcamy na czerwony szlak pieszy, prowadzący przez wąwóz Zimny Dół. Wiedzie nim kamienisty podjazd. Niestety, przegapiliśmy rezerwat, nie było żadnej tablicy ani znaku.
Wąwóz Zimny Dół
Wąwóz Zimny Dół © Skowronek
Kilka fajnych podjazdów i zjazdów i kierunek na następną atrakcję: ruiny Zamku Tenczyn w Rudnie. Dotarliśmy doń szlakami rowerowymi. Zamek wciąż w remoncie ale widać postęp prac.
Zamek Tenczyn w Rudnie
Zamek Tenczyn w Rudnie © Skowronek
Przed Zamkiem Tenczyn
Przed Zamkiem Tenczyn © Skowronek
Potem jedziemy do Krzeszowic. Postój przy sklepie na uzupełnienie picia. W międzyczasie Piter dzwoni, żeby przyjść na rynek bo jest tam galeria świetnych rzeźb.
Galeria rzeźb w Krzeszowicach
Galeria rzeźb w Krzeszowicach © Skowronek
Kolejna rzeźba
Kolejna rzeźba © Skowronek
I jeszcze jedna rzeźba w galerii
I jeszcze jedna rzeźba w galerii © Skowronek
Nowy rower Tomka
Nowy rower Tomka © Skowronek
Kolejny etap to Dolina Eliaszówki i ruiny Diabelskiego Mostu.
Diabelski Most
Diabelski Most © Skowronek
Potem mozolny podjazd do Gorenic i zjazd do Olkusza. Pędzimy na rynek, na obiad. Zestaw dnia średni, prawdę mówiąc ale dało się zjeść. Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć zrekonstruowaną, XIV-wieczną basztę i ze względów czasowych decydujemy się na jazdę drogą 791 do Ogrodzieńca.
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu
Zrekonstruowana baszta w Olkuszu © Skowronek
Od Ogrodzieńca do Myszkowa swoimi ścieżkami prowadzi nas Siwuch. W międzyczasie nadciąga ciemna chmura i wkrótce jazda zmienia się w ucieczkę przed deszczem. Udało się zwiać i jeszcze na koniec cieszy piękna tęcza.
Tęcza (autor: Bartek)
Tęcza (autor: Bartek)
W Myszkowie żegna nas Tomek i wraca do Zawiercia. Odtąd prowadzi Przemek. Jedziemy do Żarek Letnisko i terenem do Cze-wy. Z krótkim postojem przy stawach na jedzenie.
W pobliżu Częstochowy
W pobliżu Częstochowy © Skowronek
Podsumowanie:
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia
Jak widać wszyscy prowadzimy siedzący tryb życia...
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru
...co jednak jest przyczyną doskonałego humoru. Nawet pomimo kilki kapci i dwóch gleb.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli się dziś z nami wybrać.


Kategoria Jura, powyżej 100 km


  • DST 125.10km
  • Teren 55.00km
  • VMAX 70.00km/h
  • Sprzęt Vision
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W gościnę

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 9

Za sprawą niejakiego Normana zostaliśmy zaproszeni w gościnę do Włodowic, do teściów Rafika. A także na wycieczkę rowerową.
Wyruszamy spod skansenu (Dwóch Rafałów, Michał i ja), początkowo podążamy drogą przeciwpożarową, następnie szlakiem czarnym pieszym przez Sokole Góry, potem jedziemy przez Krasawę do Siedlca. Następnie Szlakiem Ku Źródłom do Ostrężnika.
Przed Jaskinią Ostrężnicką
Przed Jaskinią Ostrężnicką © Skowronek
Z Ostrężnika do Przewodziszowic a stąd do Żarek. Po drodze panowie nastraszyli i przegonili kierowcę, który zignorował zakaz i wjechał na ścieżkę rowerową. Może na przyszłość odechce mu się takich zachowań.
Intruz (przegoniony)
Intruz (przegoniony) © Skowronek
W Żarkach odwiedziliśmy cmentarz żydowski i lodziarnię, gdzie spotkaliśmy żonę Rafika, Małgorzatę, i jego dwóch synów (Rafałka i Sylwestra) a także Normana.
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach
Na cmentarzu żydowskim w Żarkach © Skowronek

"DRODZY RODZICE! Za dziecko korzystające z huśtawki odpowiada rodzic." © Skowronek
Na trasie wycieczki
Na trasie wycieczki © Skowronek
Z Żarek do Mirowa, potem Bobolice, potem podjazd w Zdowie i zjazd, gdzie każdy wyciągnął ponad 70 km/h. Ze Zdowa przez Podlesice do Morska. Tutaj Rafał pokonał podjazd stokiem (na dwa razy ale i tak szacunek) a reszta podjechała szuterkiem by za chwilę wspólnie zjechać szaleńczo stokiem. Fajnie było.
Z Morska przez Rzędkowice do Włodowic. Sporo było terenu, na początku ciężko mi się jechało ale z czasem pokonywanie kolejnych sekcji piaskowo-korzennych cieszyło coraz bardziej. Bardzo udana wycieczka:) Taka prawdziwie jurajska: piaszczyste, sosnowe i bukowe lasy, zielone wzgórza, szlaki wcale nie najłatwiejsze, wiodące do ruin zamków i białych skał rozświetlonych słońcem. Jura, nasza Jura.
Mirów
Mirów © Skowronek
Na tle Zamku Mirów
Na tle Zamku Mirów © Skowronek
Z rowerkiem
Z rowerkiem;) © Skowronek
Zamek Bobolice
Zamek Bobolice © Skowronek
Morsko
Morsko © Skowronek
We Włodowicach odwiedziliśmy zabytkowy, XVI-wieczny kościół.
Wnętrze kościoła we Włodowicach
Wnętrze kościoła we Włodowicach © Skowronek
A potem pojechaliśmy do ruiny pałacu z XIX wieku.
Skreślony z rejestru zabytków, zapewne wkrótce zniknie. I pomyśleć, że właściciel tych dóbr, Michał Poleski, człek obyty i wykształcony, rozsławił Włodowice tak, iż zwano je „Atenami Olkuskimi”. Poleski urządził w pałacu bibliotekę liczącą 10 000 tomów i archiwów zawierających stare i cenne dokumenty oraz zbiór pamiątek rodzinnych, które potem złożył w krakowskim Muzeum Narodowym. Założył też prywatną wyższą szkołę ogrodniczą a przy niej laboratorium chemiczne i fizyczne, które zaopatrzył we wszystkie możliwe do uzyskania przyrządy. W związku z tym do pałacu przybywali profesorowie z różnych krajów a także studenci. Włodowice stały się jednym z ważniejszych ośrodków wiedzy i kultury.
Zanim zniknie ostrożnie wchodzę do środka. Nie wieje zatem może nic na mnie nie spadnie. O dziwo, nie ma śmieci.
Ruina pałacu we Włodowicach
Ruina pałacu we Włodowicach © Skowronek
Wnętrze pałacu we Włodowicach
Wnętrze pałacu we Włodowicach © Skowronek
Zrujnowany pałac
Zrujnowany pałac © Skowronek
Pałacowe komnaty
Pałacowe komnaty © Skowronek
Jeśli chcecie sobie wyobrazić jak wyglądał za czasów świetności, odwiedźcie pałac w Czarnym Lesie, są bardzo podobne.
Czas na obiad. Był pyszny i jeszcze były ciasta, i słodycze, i kompot mirabelkowy, i pieczonki i najedliśmy się tak, że ciężko było się ruszyć. A wszystko w przemiłym ,wesołym gronie. Dziękujemy:)
Około 18.00 (po burzy) ruszyliśmy w drogę powrotną, Rafik odprowadził nas do Kotowic. Potem udaliśmy się asfaltem. W Żarkach złapał nas deszcz ale potem można było spokojnie jechać. Dobrze, że Rafik i Michał pożyczyli nam swoje kurtki.
Przez Wysoką Lelowską do Masłońskiego, potem Poraj i przez Osiny wracamy do Cze-wy. Wokół czarne chmury i grzmi więc lepiej zmykać najkrótszą drogą.
Bardzo miły dzień:) I stuknęło 5000 km w sezonie.



Kategoria powyżej 100 km, Jura